poniedziałek, 20 stycznia 2014

Rozdział 21

*Oczami Zayn'a*
Byłem w jakimś dziwnym miejscu. Był to chyba pokój. Cały skąpany był w bieli. Podłoga i ściany były białe. Podrapałem się po głowie. Jakim cudem się tu znalazłem? Ostatnie co pamiętam to Nina całująca mnie i przerażający ból w klatce piersiowej. Moja ręka natychmiast znalazła się w miejscu mojego serca.  Zdziwiło mnie, że nie czuję uderzeń. Prędko rozpiąłem swoją koszulę, a moim oczom ukazała się dość świeża blizna.Czy to możliwe? Rozejrzałem się nerwowo po miejscu, w którym się znajduję.
-Witaj Zayn. - usłyszałem czyiś głos.
Dostrzegłem jakąś postać w oddali. Zmrużyłem oczy by zobaczyć dokładniej. To zdecydowanie kobieta. Ubrana była w piękną, długą suknie koloru zielonego. Bardziej się przyjrzałem. Te włosy, te oczy, ten nos.
-Królowo. - klęknąłem widząc matkę Perrie.
-Wstań chłopcze. - powiedziała do mnie.
Posłusznie podniosłem się i otrzepałem kolana.
-Gdzie jesteśmy? - zapytałem.
-Gdzieś pomiędzy niebem a ziemią.
-Czy to znaczy, że ja nie żyję? - ostatnie słowo wyszeptałem.
Królowa uśmiechnęła się tajemniczo i gestem nakazała mi kroczyć za nią. Potulnie, niczym wytresowany psiak, szedłem za nią krok w krok. Szliśmy dłuższą chwilę dopóki rażące światło, które padało na moje oczy, sprawiło że je zamknąłem. Gdy podniosłem powieki znalazłem się w długim korytarzu. Ściany były kremowe w brązowe wzorki, a dywan czerwony i puchaty. Znałem to miejsce. To sierociniec do którego trafiły Perrie i Louise.
-Który mamy rok? - spytałem królowej Edwards.
Kobieta nic nie odpowiedziała tylko podała mi leżącą nieopodal gazetę. 12 stycznia 1998r.  Przez chwilę wpatrywałem się tępo w kartkę.
-Znam to wspomnienie. - powiedziałem pewnie.
-Czyżby?
Słowa byłej władczyni Karo trochę zbiły mnie z tropu.
-Chodź ze mną Pokażę ci coś. - odparła kobieta i skierowała się na schody. Zaciekawiony podążałem za nią. Staliśmy przed dębowymi drzwiami. Niemal bezszelestnie wślizgnęliśmy się do środka.  Byliśmy w pokoju, w którym dominował kolor zgniłej zieleni. Znajdowało się tu osiem identycznych łóżek .Na łóżku przy oknie siedziały dwie blondyneczki.
-Czy to... - zacząłem.
-Tak, to Pezzi i Lou. Nie widzą cię więc możesz podejść bliżej. - uśmiechnęła się.
Przytaknąłem i niepewnym krokiem podszedłem bliżej. Przysiadłem na krawędzi materaca.
-Nie uwierzysz co znalazłam! - wykrzyknęła Perrie do siostry i zaczęła czegoś szukać w szafeczce nocnej. Louise przyglądała się z zaciekawieniem poczynaniom bliźniaczki. Dziewczynka wyciągnęła zniszczoną fotografię. Nie widzę zdjęcia dokładnie i muszę się pochylić do przodu. Fotografia przedstawia naszą trójką podczas zabawy na placu zabaw.
-Kto to? - spytała się Lou, wskazując palcem na mnie.
-Nie wiem.
-Gdzie to znalazłaś?
-Leżało na mojej szafce.
Uśmiechnąłem się. Jakaś cząstka mnie cieszy się, że dziewczyny znalazły to zdjęcie. Nagle przed oczami mam znów to rażące światło. Tym razem gdy otwieram oczy znajduję się w ciemnym pokoju, na którego środku stoi ogromne łóżko. Leży na nim naga, zapłakana Perrie. Drzwi do pokoju otwierają się pod wpływem mocnego kopnięcia i Jesy wchodzi do pomieszczenia. W jednej chwili stoi w progu, a w nestęnej uspokaja blondynkę.
-Znajdę Lee i wrócimy do domu dobrze?
Pezz przytakuje, a brunetka wychodzi. Niebieskooka podnosi się do pozycji siedzącej, a wtedy zauważam że jej ciało pokrywają zadrapania i siniaki. Moja dziewczyna sięga do kieszeni spodni leżących obok łóżka. Wyciąga z nich tą samą fotografię tylko bardziej zniszczoną. Czuję jak moje serce krwawi. Co za zwyrodnialec zrobił jej coś takiego?! W mojej głowie jest pełno pytań. Odwracam się by zadać je królowej, ale nigdzie jej nie ma. Jestem zdezorientowany. Gdy słyszę pociągnięcie nosem natychmiast moje myśli znów wracają do Perrie. Dziewczyna uśmiecha się po czym całuje fotografię i znów chowa ją do kieszeni spodni. Do pokoju wchodzą Leigh i Jesy. Nic nie mówią tylko zbierają ubrania i pomagają się odziać Perrie. Kręci mi się w głowie kiedy widzę krew spływającą po jej udach. Przed oczami znów mam to denerwujące światło i czym prędzej je zamykam. Trochę się boję co będzie tym razem i ociągam się z otwarciem ich dopóki nie słyszę cichego szlochu i własnego imienia. Gdy podnoszę powieki znów znajduję się na placu w Karo. Dookoła jest pełno trupów. Każdy lekko pochlipuje. Perrie jest skulona i kogoś trzyma. Podchodzę bliżej i widzę własne ciało. W oczach mam łzy. Pezz głaszcze mnie po głowie i przytula mocno.
-Hej kochani ja nadal żyję! - krzyczę, wymachując rękoma.
Nie przynosi to żadnych efektów. Nikt nie zwrócił ma mnie najmniejszej uwagi. Dopiero teraz przypomina mi się, że przecież nie żyję.
-Dlaczego mi to pokazujesz?! - krzyczę, cały zapłakany w przestrzeń. - Co ja takiego zrobiłem? - mówię głosem zranionego szczeniaczka.
W głowie mi się kręci, a światło znów się pojawia. Posłusznie zamykam oczy licząc, że dostanę jakieś wyjaśnienia. Tym razem znajduję się w pokoju z luster. Sufit, ściany i podłoga to lustro. Jedne wielkie lustro, w których widać moje odbicie. Przede mną stoją państwo Edwards ale ich odbicia w lustrach nie ma. Król Edwards razem z małżonką.
-Zayn nie płacz. - powiedziała królowa i przytuliła mnie mocno.
Zaczęła mnie głaskać po głowie, a ja poczułem się jakby była moją mamą. Tak bardzo mi jej brakowało. Brakowało mi rodziny, która się mnie wyparła obarczając mnie winą. Płakałem w jej ramionach.
-Byłeś dla nas jak syn, którego nigdy nie mieliśmy. - tym razem odezwał się król. - I razem z żoną całe życie uważaliśmy, że jesteś idealnym kandydatem na zięcia.
-Ale ja przecież nie żyję. - wychlipałem.
-Nie do końca. - odparła mama bliźniczek. - Pomogłeś Louise. Pokazałeś naszej córce co to miłość. Pokazałeś Harry'emu, Louis'owi, Niall'owi, Liam'owi i Cher, że nie warto żyć przeszłością. Miłość oraz najszczersza przyjaźń są w stanie przezwyciężyć nawet śmierć. Pamiętaj, że dla rodziców najważniejsze jest szczęście ich dzieci.
-No już chyba czas się żegnać. - odparł pan Edwards i razem z żoną zaczęli się wycofywać.
-Jak to żegnać? Co to wszystko oznacza? - krzyczałem nic nie rozumiejąc.
-Tutaj znajdziesz wszystkie odpowiedzi. - władczyni położyła swoją rękę na sercu.
Zaczęło mi się kręcić w głowie i chyba upadłem. Potem czułem jak ktoś znów głaszcze mnie po głowie. Otworzyłem oczy. Nade mną była Perrie. Gdy nasze tęczówki się spotkały dziewczyna była zszokowana. Nie czekając ani chwili dłużej pocałowałem ją namiętnie. Po chwili otaczali mnie przyjaciele. Przytulali, płakali.
-Jestem taka szczęśliwa, że żyjesz. - powiedziała Pezz przytulona do mnie.
Każdy przytaknął. Spojrzałem w niebo. Już chyba wszystko zrozumiałem.

*Oczami Louise*
Wszystko dobre co się dobrze kończy. Zayn żyje. Leigh - Anne tak samo. Liam spisał się wspaniale. Po chwili nikt nie miał nawet małej rany czy zadrapania. Szczęśliwi mieliśmy zamiar zbierać się do domu. Podziękowaliśmy całej rodzince rudzielców. Byli bardzo przyjaźni i głośni. Kroczyliśmy do muru oddzielającego Karo. Nagle przez bramę wjechała złota karota zaprzężona w dwa jednorożce. Z karocy wyszedł mężczyzna w średnim wieku. Ubrany był w długą, śliwkową szatę. Podszedł do nas uśmiechając się promiennie.
-Witam przyszłe władczyni Karo. - wykrzyknął uradowany.
Razem z siostrą wymieniłyśmy zdziwione spojrzenia. Po tym wszystkim byłyśmy raczej przygotowane na wygnanie.
-Kim pan jest? - spytała Perrie.
-Simon Cowell. Dyrektor Kawortu. - odpowiedział, uśmiechając się jak ludzie z reklam pasty do zębów.
-Kawortu?
-Tak Kawortu. Szkoły magii i czarodziejstwa. Jako iż pokonałyście złe królowe teraz nareszcie wy możecie zasiąść na tronie.
-Ale proszę pana... - zaczęła Pezz.
-Proszę, mów mi Cowell'ek. - odparł mężczyzna uśmiechając się jeszcze szerzej.
-Dobrze. Cowell'ku my chyba się nie nadajemy. - szepnęła Perrie.
-Nonsens! - wykrzyknął Simon. - Za wami stoi piątka moich najlepszych uczniów! - znów wkrzyknął wskazując na naszych przyjaciół.
Popatrzałam się na Jade, Jesy i Leigh.
-A co z naszymi nie magicznymi przyjaciółmi? - spytałam.
Cowell'ek podrapał się po głowie, myśląc nad czymś intensywnie nim uradowany klasnął w dłonie.
-Jeżeli władczynie sobie tego życzą mogą zostać. - odparł.
Ten facet mnie przerażał. Może nie wyglądał na kogoś kto mógłby wyrządzić mi krzywdę, ale był straszny. Obejrzałam się za siebie.
-Proszę zostańcie. - wykrzyknęła rudowłosa rodzinka.
-No cóż my chyba nie mamy wyboru. - uśmiechnęłyśmy się razem z siostrą.




_________________
Siemka! Przepraszam, że tak późno :(. Sprawy osobiste chyba każdy rozumie. Obiecałam sobie, że w ferie będę pisać częściej, bo będę mieć więcej czasu. Mam jakieś 3 propozycje na shoty, a czasu w ogóle. Będę znów siedzieć po nocach :). Pomysł na ten rozdział przychodził i odchodził i omal nie dostałam kurvius maxmimus znany też jako pospolita kurwica ale udało się i go skończyłam! Pół części Zayn'a miałam na kartce. Zużyłam na 1/3 jego części 2 kartki i każda była zapisana z dwóch stron o.O. Nie wiem czy ktoś wchodził ale to ----> http://dom-na-wzgorzu.blogspot.com/ jest mój kolejny blog. Nie wiem kiedy się wreszcie za siebie wezmę i coś tam napiszę. Postaram się jak najszybciej. No to co? Miałam dodać coś jeszcze? Aha! Już wiem! Nie wiem czy ktoś czyta ----> http://this-is-my-heroine.blogspot.com/ ale przez ferie powinien się pojawić jeden shot codziennie lub co dwa dni. Taki przynajmniej jest plan na chwile obecną. Wjebałam się w 3 blogi na raz (ahh ta wena, ktoś ją w ogóle rozumie?) i staram się dodawać coś na każdego. Przepraszam od razu jeśli posty nie będą dodawane w terminie czy czymś ale naprawdę mój czas na internecie też jest ograniczony. Chyba każdy rozumie. No to do zobaczenia!

Kocham was <3

1 komentarz:

  1. Na samym początku jak to czytałam myślałam że Zayn żyje i jest w szpitalu, później kurwa, że nie żyje i wielki, jebany szloch!!!!!!!!!!!! Miałam ochotę cię wtedy zabić! (serio!) i cię znienawidziłam!
    jednak później:
    ZAYN ŻYJE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! KURWA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! JAKA JESTEM W CHUJ SZCZĘŚLIWA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! NORMALNIE KRZYCZ TRYBSON! SORRY KRZYCZ ZAYN!!! :D
    NO WIĘC PONOWNIE CIĘ KOCHAM BO ZAYN ŻYJE I JEST GITES :)
    BĘDĘ CZYTAĆ OCZYWIŚCIE TEGO NOWEGO BLOGA, SHOTY JUŻ CZYTAM OD DAWNA I CZEKAM NA MOJEGO UPRAGNIONEGO :)
    CZEKAM NA KOLEJNY ROZDZIAŁ!!! :)

    OdpowiedzUsuń