poniedziałek, 16 grudnia 2013

Rozdział 1 (część Perrie)

*Oczami Perrie*
Dzień zapowiadał się spokojnie. No właśnie zapowiadał się.Wszystko trafił szlag gdy tylko podjechałam pod szkołę. Często słyszałam rozmowy Louise i jej koleżanki o tej trójce, ale nie sądziłam ,że jest tak źle. Widok mojej siostry i jej przyjaciółki skulonych przed jakimiś trzema pastwiącymi się nad nimi kurwami był okropny.
-Za kogo one się mają?! - wykrzyczała Jess. Też chciałabym wiedzieć. Jednak sam widok nie był najgorszy, o nie najgorsze były ich słowa, które jak sztylety wbijały się w serce przestraszonych dziewczyn.Postanowiłam zebrać w sobie resztki siły i udawać opanowaną i spokojną, dlatego gdy tylko Jesy zatrzymała samochód wysiadłam i zaczerpnęłam świeżego powietrza, żeby nie wybuchnąć.
-Wow nie sądziłam, że panna Swift używa takich brzydkich określeń. - powiedziałam na głos. Ich zaskoczenie i strach w oczach był zabawny. Niech poczują jak to jest.
-My musimy pójść do p.Mountain pamiętacie dziewczyny?- powiedziała dziewczyna w czerwonych włosach, po czym wszystkie skinęły głową dokładnie mi się przyglądając. Uśmiechnęłam się delikatnie do Louise chcąc ją trochę uspokoić i podeszłam do jej koleżanki. 
-Warga Ci krwawi trzeba ją opatrzyć. - stwierdziłam. Złapałam brązowooką dziewczynę za rękę i pomogłam jej wstać. Zaprowadziłam ją do Jesy, która stała przygotowana z apteczką w ręce. Posadziłyśmy ją na siedzeniu bokiem by Jess mogła obmyć wargę dziewczyny. Obserwowałam każdy ruch mojej przyjaciółki przyglądając się uważnie także..... chwila jak ona miała na imię? Ehh nie ma to jak nie zapamiętać imienia najlepszej przyjaciółki swojej siostry. Cóż będę udawać, że jest okej może żadna z nich nie zauważy, a w domu delikatnie podpytam się o to Louise. Tak jak już jesteśmy w jej temacie właśnie tu idzie.Jest bardzo blada. Nie dziwię się jej. Wyglądała jakby miała zaraz zemdleć i zaczęłam się obawiać czy naprawdę nie straci przytomności. Jess już skończyła, więc Lou podeszła do niej pomagając jej wstać. Podziękowały nam cichutko i uśmiechnęłyśmy się z dziewczynami delikatnie. Miło komuś pomóc jednak ten cichutki, uroczy, roztrzęsiony głosik tej dwójki kroił moje serce na malutkie kawałeczki. Nie chciałam by ktokolwiek cierpiał z mojego powodu. Z naszego powodu, a już szczególnie osoby mi najbliższe. Zaczęłyśmy sprzątać wszystko na swoje miejsce i weszłyśmy w ciszy do samochodu, odjeżdżając z cichym piskiem opon. 
-To co teraz? - rzekła Jesy niepewnie. Mimo iż byłyśmy najlepszymi przyjaciółkami czasem nie wiedziały co robić kiedy jestem mocno zła. 
-Jedziemy do Martin'a. - odpowiedziałam pewnie. Martin maił najlepszy, najczystszy i najdroższy towar. 
-Jesteście pewne, że to dobry pomysł? - zagadnęła nas Leigh. Ona po narkotyki sięgała rzadko albo w ogóle co było dziwne jednak kiedy my jarałyśmy trawkę ona piła piwo za piwem, więc każdy ma jakieś sposoby na zrelaksowanie się.
-A niby dlaczego miało by być inaczej Lee Lee? - spytała Nelson. Ona wręcz kochała trawkę i gdyby było to możliwe zawarłaby z nią związek małżeński byleby miała ją zawsze przy sobie.
-Jak chcecie. - odparła czarnowłosa zrezygnowana. Uśmiechnęłam się pewnie sama do siebie. Jesminda właśnie wchodziła ostry zakręt przeklinając siarczyście. O tak to cała Jess. 
                                   ***

Louise&Jade (BFF 4ever)
-Louise już jestem! - zawołałam przekraczając 
 próg. Odpowiedziała mi głucha cisza. Dziwne zazwyczaj Lou zeszłaby na dół i zaczęła opowiadać co zdarzyło się w szkole i co mnie ominęło. Spojrzałam na zegar nad kominkiem wskazywał 14:15 i wtedy sobie uświadomiłam, że moja bliźniaczka jeszcze nie skończyła lekcji. Rozejrzałam się po salonie nie za bardzo wiedząc co robić. Zazwyczaj wracałam dużo, dużo później. Okazało się,że Martin pojechał do swojego brata i po przekonaniu Jesy, że wyważenie drzwi nie jest dobrym pomysłem rozeszłyśmy się do domów.No cóż posiedzę w domu i tyle. Włączę sobie coś w TV i zrobię sobie kanapki. Mimo tego wszystkiego nie mogłam zapomnieć o tej przestraszonej dziewczynie. Ciekawe jak mam na imię, może Louise ma w pokoju jej jakieś zdjęcie? Lou zawsze podpisywała zdjęcia. Zawsze wydawało mi się to bezsensowne jednak teraz przydało się. Weszłam powoli na górę po schodach. Zatrzymałam się przed białymi drzwiami ze złotym napisem "Louise". Weszłam po cichutku niczym myszka do jej pokoju i spojrzałam na jej tablicę korkową. Było tam kilka rysunków, jakieś nuty i plan lekcji. Kończyła dziś o 15:10. To dobrze gdyby mnie tu przyłapała nie wiedziałabym co powiedzieć. Podeszłam do szafki nocnej, na której stała ramka ze zdjęciem przedstawiającym Louise i jej koleżankę. Zobaczyłam wsuniętą niebieskawą kartkę. Więc dziewczyna miała na imię Jade. Ładnie. Przyjrzałam się zdjęciu jeszcze raz. Pamiętam te wakacje. Pomyliłam farby i zamiast różowej kupiłam fioletową. Na początku Lou stwierdziła, że wygląda okropnie jednak po zapewnieniach moich i Jade (głównie Jade) w końcu zaakceptowała nowy kolor swoich włosów. To ja robiłam to zdjęcie. To było w urodziny Jade. Jak ja mogłam o tym nie pamiętać. Załatwiłam nam bilety na koncert i całą 5 (Jesy i Lee Lee też były z nami) wybrałyśmy się na koncert Dawida Kwiatkowskiego. Był całkiem niezły. Uśmiechnęłam się na wspomnienie tego. Wtedy wszystko było okey. Jess nie ćpała dzień i noc, chodziliśmy do szkoły, a Taylor, Martina i Ariana zostawiały nas w spokoju. Mój wzrok przeniosłam na parapet gdzie z uśmiechami na twarzach powitały mnie jeszcze 2 zdjęcia Jade i Louise. Nagle zdałam sobie sprawę jak bardzo oddaliłam się od Louise. Czy to możliwe? Prawie każde zdjęcie miała z Jade. 
Louise&Jade BAL!!
Louise&Jade Święta ♥
A tylko jedno ze mną. Poczułam ukłucie w okolicach serca. Czy to możliwe że to moja wina? Może gdybym zachowywała się jak dawniej w tym pokoju byłoby pełno naszych zdjęć. Nagle w moim oku zakołysała się samotna, zagubiona łza, ,której pozwoliłam spłynąć. I to był błąd. Razem z tą zaczęły płynąć kolejne, a ja wybiegłam z pokoju Louise najszybciej jak umiałam.






 
_________________
Tak więc jest to koniec rozdziału 1. Mam nadzieję, że jest okej. Końcówka jest chyba najgorsza, ale to nie ja to oceniam ;). Bardzo chciałam podziękować za 2 komentarze, które dzisiaj zobaczyłam :3. Poprawiły mi niesamowicie humor :). Fajnie wiedzieć, że ktoś to czyta i docenia. 2 rozdział powinien się pojawić w czwartek/piątek. Jeszcze zobaczę jak uda mi się  tym wyrobić :). Tak więc do czwartku/piątku. Tak przy okazji chciałam jeszcze bardzo podziękować Karolinie Maligłówce za te piękne słowa, które zmotywowały mnie do skończenia tego rozdziału :).

CZYTASZ=KOMENTUJESZ


Kocham was ♥

2 komentarze:

  1. Fajnie piszesz. Widać, że masz lekkie pióro. ;D W tym opowiadaniu tyle się dzieje, że trudno jest położyć się spać bez rozmyślań Co teraz będzie? Co zrobi Perrie? I tak dalej. Naprawdę uważam, że twoje opowiadanie niesamowicie wciąga. Odbiega od rzeczywistości i jest inne od reszty. To jest właśnie w tym wyjątkowe. Fajnie tak czasem przeczytać coś naprawdę dobrego. Czekam na dalsze części! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. mały zaszczycik z powodu umieszczenia mnie haha xD
    myślałam, że Pezzi będzie miała wyjebane na wszystko i wszystkich a tu naprawdę się przejmuje :D
    nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału. mam nadzieję, że ten kom tez Cię zmotywuje i wykorzystasz moją prośbę o shipsu jakimś <3

    OdpowiedzUsuń