Siedziałam na kanapie, pijąc ciepłą miętową herbatę. Nerwowo zerkałam na zegarek, nie mogąc się doczekać aż Jesy wróci z pracy. Tak bardzo chciałam ją zobaczyć i przytulić się do niej. Usłyszałam dźwięk przekręcanego klucza w drzwiach i po chwili w salonie pojawiła się moja ukochana.
-Hej Jadey. - ściągnęła czapkę i cmoknęła mnie w policzek.
-Hej Jess. Jak było w pracy?
-Justin znowu dał mi w kość ale nie najgorzej. Na szczęście odrobiłam wszystko i mamy czas dla siebie. - puściła mi oczko.
-To wspaniale. Tak w ogóle mamy zaproszenie na kolację do moich rodziców. - dodałam ciszej.
-Jade kocham cię ale wiesz jakie twoi rodzice mają o mnie zdanie. Jedź sama.
Westchnęłam cicho. Moja żona miała rację, moi rodzice za nią nie przepadali. Znaczy tata jakoś ją znosił ale matka najchętniej udusiła by ją gołymi rękoma.
-Myszeczko jeśli to dla ciebie takie ważne... - zaczęła dziewczyna. - to mogę pojechać z tobą. - uśmiechnęła się do mnie.
-Naprawdę?
Nelson pokiwała głową na "tak", a ja rzuciłam się jej na szyję. Mam najlepszą żonę na świecie!
***
-Witaj matko i ojcze. - przywitałam się uroczyście z rodzicami.-Witaj słonko. - odparli entuzjastycznie.
Jesy chrząknęła.
-Jessica ciebie też miło widzieć. - burknęła moja mama z mordem w oczach.
Powietrze nagle stało się tak gęste, że można by ciąć je nożem.
-To może chodźmy do salonu. - powiedział mój tata, klaszcząc w ręce.
-To wspaniały pomysł. - stwierdziłam, szturchając moją żonę, która mierzyła się wzrokiem z moją rodzicielką.
Jesy złapała mnie za rękę i przeszliśmy do większego pomieszczenia jakim był nasz salon. W kominku wesoło tańczył ogień, a na wielkim stole znajdowało się wiele talerzy z przepysznym jedzeniem.
***
Wieczór minął nawet przyjemnie. No może pomijając moją mamę ciągle czepiającą się Jesy. Na szczęście mój tata uratował wszystko i z zainteresowaniem rozmawiał z moją ukochaną o samochodach.-Przepraszam idę zapalić. - powiedziała Jess, wstała od stołu i skierowała się do kuchni.
Moja rodzicielka również wstała, zbierając wszystkie talerze.
-Pójdę pozmywać. - oświadczyła.
-Norma. - rzucił ostrzegawczo ojciec.
-Spokojnie będę grzeczna. - syknęła moja mama i po chwili jej nie było.
*Oczami Jesy*
Siedziałam na blacie w kuchni u rodziców mojej myszki. Nim odpaliłam papierosa upewniłam się, że okno jest otwarte. Nie chciałam znów kłócić się z mamą Jade.
-Złaź. - syknęła kiedy tylko pojawiła się w kuchni.
-Przepraszam pani Thirlwall. - powiedziałam natychmiast.
-Posłuchaj mnie. - zaczęła, wkładając naczynia do zlewu. - Jade zasługuje na kogoś lepszego. Ty ją zaciągniesz na samo dno.
-Pani nawet mnie nie zna. Dlaczego pani mnie tak nie lubi?
-Nie skończyłam mówić. - warknęła i potulnie umilkłam. - Jesteś zwykłą ćpunką, palaczką i pijaczką. I nie lubię cię z jednego powodu. Jade jest naszym jedynym dzieckiem nie dlatego, że tak chcieliśmy ale dlatego, że każde następne poroniłam. I teraz nie mam mieć wnuków tylko dlatego, że zrobiłaś z mojej córki lesbijkę? - ostanie zdanie wypowiedziała z trudem.
-Możemy je zaadoptować. - odpowiedziałam pewnie.
-Boże ty nadal nic nie rozumiesz prostacka dziewczyno? Ja chcę mieć własnego wnuka, a nie obcego. - zrobiła nacisk na słowo "własnego".
Prychnęłam, zgasiłam peta i natychmiast opuściłam pomieszczenie.
***
-To nie ja chciałam tylko twoja matka. - powiedziałam oschle. Jade spojrzała na mnie ze spojrzeniem zbitego szczeniaczka ale nawet to na mnie nie podziałało. No dobra może trochę. No dobra! Chciałam ją zabrać z tego klubu i wziąć do domu ale skoro jej matka chce wnuka to go dostanie.
-Jess ja się boję.
-Czego?
-To będzie boleć. - odpowiedziała cichutko.
Westchnęłam i poprosiłam barmana o jakiegoś kolorowego drinka. Podałam go mojej myszce.
-Jesy czy to konieczne?
-Tak.
Rozejrzałam się po klubie, w którym byłyśmy. Szukałam kogoś w miarę podobnego do mnie, oczywiście płci męskiej.
-Tamten. - powiedziałam nagle.
-Który?
-Tamten. - wskazałam na chłopaka, który mógłby być moim bratem.
-Jesteś pewna? - Jade głęboko spojrzała w moje oczy.
-Tak. Idź. - pogoniłam ją.
***
-I jak? - zapytałam przez drzwi łazienki. Jade nie odpowiedziała tylko wyszła z szeroko otwartymi oczyma. Od razu mocno ją przytuliłam.
-Jestem w ciąży. - szepnęła, a ja ucałowałam ją w czubek głowy.
-To wspaniale.
-Jess będziemy miały dziecko. - wyrwała się z mojego uścisku i zrobiła kilka piruetów.
-Kocham cię. - pocałowałam ją.
-Ja ciebie też.
***
-Maddie schodź spóźnimy się. - krzyknęłam. Po schodach zeszła mała dziewczynka. Miała brązowe włosy związane w kucyk i piękne ciemno miodowe oczy. Ubrana była w czerwony szkolny mundurek.
-Mamo jeszcze nie zjadłam śniadania. - jęknęła moja córka.
Uśmiechnęłam się i pocałowałam ją w czubek głowy.
_________________
Tak wiem nudne to "coś". Pomysł mi się bardzo spodobał ale go zjebałam :(. To tak oto tym skończyliśmy wszystko związane z "Double Big Trouble". Dziwnie mi. Tak jakoś pusto w sercu. Nie wiem nawet co napisać. Tak sobie myślę, że zmienię wygląd i zaczniemy tu coś nowego. To co? Do zobaczenia <3.
Kocham was <3
To było takie piękne! *u*
OdpowiedzUsuńMiłość Jade i Jesy jest taka prawdziwa ^^
Złapał mnie za serce ten rozdział. I ta mała dziewczynka :*
Szkoda że to koniec *chlip, ociera łezkę* ale wszystko co dobre musi się kiedyś skończyć.
Fajnie że zaczniesz pisać tutaj coś nowego. Także czekam aż coś się tutaj pojawi ;)
Czekam na tą "nowość" z niecierpliwością.
OdpowiedzUsuńNic nie zjebałaś!
Nigdy w życiu.
Ten rozdział był wspaniały <333