poniedziałek, 24 lutego 2014

Rozdział bonusowy II

*Oczami Jade*
Siedziałam na kanapie, pijąc ciepłą miętową herbatę. Nerwowo zerkałam na zegarek, nie mogąc się doczekać aż Jesy wróci z pracy. Tak bardzo chciałam ją zobaczyć i przytulić się do niej. Usłyszałam dźwięk przekręcanego klucza w drzwiach i po chwili w salonie pojawiła się moja ukochana.
-Hej Jadey. - ściągnęła czapkę i cmoknęła mnie w policzek.
-Hej Jess. Jak było w pracy?
-Justin znowu dał mi w kość ale nie najgorzej. Na szczęście odrobiłam wszystko i mamy czas dla siebie. - puściła mi oczko.
-To wspaniale. Tak w ogóle mamy zaproszenie na kolację do moich rodziców. - dodałam ciszej.
-Jade kocham cię ale wiesz jakie twoi rodzice mają o mnie zdanie. Jedź sama.
Westchnęłam cicho. Moja żona miała rację, moi rodzice za nią nie przepadali. Znaczy tata jakoś ją znosił ale matka najchętniej udusiła by ją gołymi rękoma.
-Myszeczko jeśli to dla ciebie takie ważne... - zaczęła dziewczyna. - to mogę pojechać z tobą. - uśmiechnęła się do mnie.
-Naprawdę?
Nelson pokiwała głową na "tak", a ja rzuciłam się jej na szyję. Mam najlepszą żonę na świecie!
***
-Witaj matko i ojcze. - przywitałam się uroczyście z rodzicami.
-Witaj słonko. - odparli entuzjastycznie.
Jesy chrząknęła.
-Jessica ciebie też miło widzieć. - burknęła moja mama z mordem w oczach.
Powietrze nagle stało się tak gęste, że można by ciąć je nożem.
-To może chodźmy do salonu. - powiedział mój tata, klaszcząc w ręce.
-To wspaniały pomysł. - stwierdziłam, szturchając moją żonę, która mierzyła się wzrokiem z moją rodzicielką.
Jesy złapała mnie za rękę i przeszliśmy do większego pomieszczenia jakim był nasz salon. W kominku wesoło tańczył ogień, a na wielkim stole znajdowało się wiele talerzy z przepysznym jedzeniem.
***
Wieczór minął nawet przyjemnie. No może pomijając moją mamę ciągle czepiającą się Jesy. Na szczęście mój tata uratował wszystko i z zainteresowaniem rozmawiał z moją ukochaną o samochodach.
-Przepraszam idę zapalić. - powiedziała Jess, wstała od stołu i skierowała się do kuchni.
Moja rodzicielka również wstała, zbierając wszystkie talerze.
-Pójdę pozmywać. - oświadczyła.
-Norma. - rzucił ostrzegawczo ojciec.
-Spokojnie będę grzeczna. - syknęła moja mama i po chwili jej nie było.

*Oczami Jesy*
Siedziałam na blacie w kuchni u rodziców mojej myszki. Nim odpaliłam papierosa upewniłam się, że okno jest otwarte. Nie chciałam znów kłócić się z mamą Jade. 
-Złaź. - syknęła kiedy tylko pojawiła się w kuchni. 
-Przepraszam pani Thirlwall. - powiedziałam natychmiast. 
-Posłuchaj mnie. - zaczęła, wkładając naczynia do zlewu. - Jade zasługuje na kogoś lepszego. Ty ją zaciągniesz na samo dno. 
-Pani nawet mnie nie zna. Dlaczego pani mnie tak nie lubi?
-Nie skończyłam mówić. - warknęła i potulnie umilkłam. -  Jesteś zwykłą ćpunką, palaczką i pijaczką. I nie lubię cię z jednego powodu. Jade jest naszym jedynym dzieckiem nie dlatego, że tak chcieliśmy ale dlatego, że każde następne poroniłam. I teraz nie mam mieć wnuków tylko dlatego, że zrobiłaś z mojej córki lesbijkę? - ostanie zdanie wypowiedziała z trudem. 
-Możemy je zaadoptować. - odpowiedziałam pewnie.
-Boże ty nadal nic nie rozumiesz prostacka dziewczyno? Ja chcę mieć własnego wnuka, a nie obcego. - zrobiła nacisk na słowo "własnego". 
Prychnęłam, zgasiłam peta i natychmiast opuściłam pomieszczenie. 
***
-To nie ja chciałam tylko twoja matka. - powiedziałam oschle. 
Jade spojrzała na mnie ze spojrzeniem zbitego szczeniaczka ale nawet to na mnie nie podziałało. No dobra może trochę. No dobra! Chciałam ją zabrać z tego klubu i wziąć do domu ale skoro jej matka chce wnuka to go dostanie. 
-Jess ja się boję. 
-Czego?
-To będzie boleć. - odpowiedziała cichutko. 
Westchnęłam i poprosiłam barmana o jakiegoś kolorowego drinka. Podałam go mojej myszce. 
-Jesy czy to konieczne?
-Tak.
Rozejrzałam się po klubie, w którym byłyśmy. Szukałam kogoś w miarę podobnego do mnie, oczywiście płci męskiej.
-Tamten. - powiedziałam nagle. 
-Który?
-Tamten. - wskazałam na chłopaka, który mógłby być moim bratem. 
-Jesteś pewna? - Jade głęboko spojrzała w moje oczy.
-Tak. Idź. - pogoniłam ją. 
***
-I jak? - zapytałam przez drzwi łazienki. 
Jade nie odpowiedziała tylko wyszła z szeroko otwartymi oczyma. Od razu mocno ją przytuliłam.
-Jestem w ciąży. - szepnęła, a ja ucałowałam ją w czubek głowy. 
-To wspaniale. 
-Jess będziemy miały dziecko. - wyrwała się z mojego uścisku i zrobiła kilka piruetów. 
-Kocham cię. - pocałowałam ją. 
-Ja ciebie też.
***
-Maddie schodź spóźnimy się. - krzyknęłam. 
Po schodach zeszła mała dziewczynka. Miała brązowe włosy związane w kucyk i piękne ciemno miodowe oczy. Ubrana była w czerwony szkolny mundurek. 
-Mamo jeszcze nie zjadłam śniadania. - jęknęła moja córka. 
Uśmiechnęłam się i pocałowałam ją w czubek głowy. 

 _________________
Tak wiem nudne to "coś". Pomysł mi się bardzo spodobał ale go zjebałam :(. To tak oto tym skończyliśmy wszystko związane z "Double Big Trouble". Dziwnie mi. Tak jakoś pusto w sercu. Nie wiem nawet co napisać. Tak sobie myślę, że zmienię wygląd i zaczniemy tu coś nowego. To co? Do zobaczenia <3.

Kocham was <3

piątek, 7 lutego 2014

Rozdział bonusowy I

*Oczami Leigh - Anne*
Wyszłam ze szpitala z małym zawiniątkiem w rękach - moją córką.
-Leigh - Anne Pinnock! - usłyszałam ze swojej prawej strony.
Rozejrzałam się i zobaczyłam Liam'a. Przewróciłam oczyma i nie zwracałam uwagi na jego krzyki. Chłopak nagle, jakby wyrósł spod ziemi, znalazł się przede mną.
Czego chcesz? - syknęłam.
-Nie pozwolę ci tego zrobić. - odparł spokojnie.
-Skąd wiesz co zamierzam? - byłam w szoku.
-Chyba zapominasz kim jestem. - uśmiechnął się.
Złapał mnie za ramiona, obrócił i zaprowadził do auta. Wziął ode mnie śpiące dziecko i włożył je do fotelika.
-Masz dzieci. - zapytałam.
-Nie, dlaczego pytasz?
-To po co ci fotelik?
Liam nie odpowiedział tylko otworzył mi drzwi do auta. Grzecznie wsiadłam, dziękując cicho. Payne uśmiechnął się do mnie i przekręcił kluczyk w stacyjce.
***
Siedziałam na kanapie w domu Liam'a. Popijałam herbatę, którą mi zrobił i oglądałam fotografie na ścianach. Mała spała słodko w foteliku. Chłopak przywiózł mnie tu jednak wcześniej pojechaliśmy do schroniska, w którym pomieszkiwałam do dnia porodu. Wzięłam stamtąd trzy bluzki i dwie pary dżinsów. Trochę bielizny i jedną bluzę. Mój cały dobytek.
-Jak ją nazwałaś? - spytał Payne, wchodząc do salonu z kubkiem w ręku.
-Caroline.  - spojrzałam na niemowlaka.
-Ładnie.
Upiliśmy łyk napoju, a Li usiadł koło mnie.
-Skąd wiedziałeś, że jestem w szpitalu? - zapytałam.
Zastanawiało mnie to. Nie chwaliłam się tym zbytnio i nawet Perrie i Jesy nie wiedziały gdzie się znajduję.
-Wszyscy bardzo się o ciebie martwili i poprosili mnie bym się tobą zaopiekował. Pojechałem do schroniska ale tam mi powiedzieli, że jesteś w szpitalu. No to pojechałem do szpitala.
-Wszystko fajnie tylko ja nie potrzebuję niańki, a już tym bardziej ciebie.
-Wiem, że za mną nie przepadasz ale nie masz innego wyboru. Chyba, że chcesz iść do Jordan'a błagać go by znów z tobą był.
Prychnęłam i poszłam do kuchni. Specjalista się kurwa znalazł.
***
Obudził mnie płacz Caroline. Otworzyłam oczy i ujrzałam jak Liam uspokaja moją płaczącą córeczkę. Udawałam, że dalej śpię by nie sprawiać mu problemów. Już wystarczy, że ja z małą zajmuję jego sypialnię, a on śpi na kanapie w salonie. Gdy Caroline przestała płakać, chłopak położył ją do łóżeczka i podszedł do mnie. Natychmiast zamknęłam oczy. Złożył pocałunek na moim czole i wyszedł. Kochany ten Liam.

*Oczami Liam'a*
Leigh zaakceptowała swoje "nowe" życie. Na początku miałem obawy, że wpadnie w depresję poporodową lub coś podobnego ale na szczęście nic takiego nie miało miejsca. Dziewczyna chętnie zajmowała się córką i spędzała z nią bardzo dużo czasu. Wydawać by się mogło, że wszystko układa się idealnie i tak rzeczywiście było. Oczywiście do czasu. To wydarzyło się pewnego popołudnia kilka dni po pierwszych urodzinach Caroline. Lee siedziała w kuchni i nakładała na talerze obiad. Mała była z nią, a ja nakrywałem do stołu. Pomogłem zanieść talerze do salonu i usiedliśmy do obiadu. Pinnock jak zawsze pokroiła dziewczynce jedzenie i wzięła się za własne.
-I jak ci dzisiaj minął dzień? - zapytała mnie po czym włożyła sobie kawałek kotleta do ust.
-Dobrze. Uzdrowiłem jakiegoś chłopca z grypy żołądkowej, jakąś staruszkę z kataru. Dzień jak zwykle. - uśmiechnąłem się lekko. 
-Piciu! - krzyknęła Caroline. 
Czarnowłosa sięgnęła po sok by nalać go małej ale ta odtrąciła jej rękę. 
-Tata! - krzyknęła i wskazała palcem na mnie. 
Obydwoje spojrzeliśmy na siebie. Nie zbyt wiedziałem jak zareagować na to co przed chwilą się wydarzyło. 
-Nalej jej soku. - powiedziała Leigh głosem wypranym z emocji i podała mi karton. 
Przytaknąłem i zrobiłem to co mi kazano. Gdy dziewczynka piła sok Lee wstała. 
-Przepraszam ale straciłam apetyt. - odparła piskliwie i wyszła. 
***
Od tego wydarzenia minął równo miesiąc. Od miesiąca Lee unika mnie jak ognia. Kiedy przychodzę do domu idzie do Jesy i Jade razem z Caroline i wraca po północy. Przyzwyczaiłem się, że jest często w domu zwłaszcza wieczorami i trudno było mi przywyknąć do tej samotności. Nie pomagało mi nic. Dzwoniłem do Zayn'a, Harry'ego, Niall'a, Louis'a, a nawet kiedyś zadzwoniłem do Louise. Nadal czułem się samotny, a rozmowa z nimi nudziła mnie po kilku minutach. Z Leigh było inaczej. Zawsze potrafiła mnie czymś zainteresować. 
-Obiad masz na stole w kuchni. - usłyszałem chłodny głos mojej "współlokatorki", która właśnie wychodziła z domu z córką na rękach. 
-Gdzie się znów wybierasz? - zapytałem mimo iż znałem odpowiedź. 
-Do Jesy i Jade. Ma też przyjechać Perrie z Louise i przyjdzie Eleanor. - powiedziała jakby była tego wyuczona na pamięć. 
-Dobrej zabawy. - odparłem zmęczony. 
Dziewczyna wyszła, a ja udałem się do kuchni gdzie czekał na mnie obiad. Spojrzałem na niego z obrzydzeniem mimo iż był to normalny posiłek składający się z surówki, ziemniaków i kotleta. Westchnąłem ciężko i podszedłem do lodówki. Wyciągnąłem z niej puszkę piwa po czym udałem się do salonu. Włączyłem tv i przełączałem kanały. Nie było nic ciekawego więc włączyłem sobie MTV i otworzyłem puszkę. Usłyszałem pukanie do drzwi więc odstawiłem browarka na stolik i ruszyłem do drzwi. 
-Chwila! - krzyknąłem gdy ktoś mocno się dobijał. 
Otworzyłem i zobaczyłem Jesy. 
-Cześć Liam. - przywitała się radośnie. 
-Przyszłaś mnie zaprosić na waszą babską imprezkę? - spytałem. 
Nie wiem co mną wtedy kierowało. Może to przez tą samotność. Gdy ujrzałem zdziwienie w jej oczach zacząłem żałować moich słów. 
-Jess przepraszam ja nie chciałem... - zacząłem. 
-Liam, ja i Jade wróciłyśmy dopiero dzisiaj z Leeds. - powiedziała zszokowana. 
-Żartujesz sobie ze mnie? Chcesz mi powiedzieć, że Leigh jeździ do wam od miesiąca codziennie na babskie wieczorki z Caroline, a was nawet nie było w tym czasie w domu?
Nie mogłem uwierzyć w to co usłyszałem. Do gdzie chodziła Pinnock do cholery?!
-Pojechałyśmy tam na 2 tygodnie. - powiedziała po czym zakryła usta dłonią. 
-Wiesz gdzie może teraz być? - zapytałem. 
-Chyba tak. Chodź do samochodu! - zawołała, a ja szybko włożyłem buty i narzuciłem na siebie jakąś bluzę. 
***
Biegliśmy przez korytarz motelu. Z tego co mówiła Jesy to właśnie tutaj znajdował się Jordan  i to potwierdziła pani z recepcji. Zatrzymaliśmy się przed drzwiami z numerem 14. Jess mocnym kopniakiem otworzyła je. 
-Co do kurwy nędzy?! - usłyszeliśmy krzyk i moim oczom ukazał się dosyć niecodzienny widok. 
W progu stał golusieńki Jordan. Starałem się unikać spojrzenia na tamtą część ciała. Nelson jakby nigdy nic nie zwracała na to najmniejszej uwagi. 
-Gdzie jest Lee? - syknęła. 
-Ta dziwka? Przychodzi tu codziennie z tym bachorem i błaga mnie byśmy znowu byli razem. 
-Po pierwsze: Leigh - Anne Pinnock to nie dziwka i nigdy cię nie zdradziła. Po drugie: ten jak to określiłeś bachor to Caroline i to jest twoja córka. - odparła dziewczyna. 
-Właśnie widzę, że Lee to nie dziwka. A ten tu chłoptaś to co jej klient? - zaśmiał się. 
Spuściłem wzrok, czując że się rumienię. Nie wiem dlaczego. Próbowałem skupić się na telewizorze, który był za Jordan'em. 
-Co zazdro? - zapytał z kpiącym uśmieszkiem po czym spojrzał na swój sprzęt.
-Nie, prędzej politowanie lub współczucie.
Na moje słowa Jesy wybuchnęła śmiechem, a chłopak warknął. Podszedł do mnie i przywalił mi z pięści w twarz. Nelson uspokoiła się i pomogła mi wyjść z pokoju. Gdy z powrotem byliśmy w korytarzu opadłem na podłogę. Miałem rozwalony nos. Dziewczyna usiadła obok mnie. 
-I co teraz? - zapytała. 
Spojrzałem na zegarek. Była dwudziesta druga. 
-Jest za wcześnie. 
-Na co?
-Lee wracała grubo po północy. Jeśli on codziennie odprawiał ją z kwitkiem to gdzie podziewała się przez resztę czasu?
-Nie mam pojęcia Liam. Wiesz ilekroć Leigh miała zły humor chowała się. Chodziła do opuszczonych budynków, pod mosty, do ślepych uliczek. Siedziała tam i płakała. 
Przytaknąłem, przyswajając sobie zdobytą wiedzę. I wtedy mnie oświeciło. Natychmiast wstałem. 
-Już chyba wiem gdzie jest. 
***
Uważając by się nie poślizgnąć na błocie, schodziliśmy pod most. Od razu do naszych uszu dobiegł płacz obijający się echem od konstrukcji. Poszliśmy w głąb i ujrzeliśmy niewielką postać. 
-Caroline! - krzyknąłem, a dziewczynka podbiegła do mnie mocno się przytulając. 
-Caroline gdzie jest mama? - zapytała Jesy, głaszcząc małą po główce. 
Córka Lee wskazała paluszkiem w górę. Zostawiłem dziewczyny razem i wdrapałem się na górę. Mimo iż było ciemno, widocznie widziałem kobietę. Stała za barierką i była bardzo podobna do mojej "współlokatorki". 
-Leigh - Anne Pinnock! - krzyknąłem, a postać odwróciła się. 
-Czego chcesz?! - wykrzyknęła, a jej głos był zachrypnięty. 
-Chodź tu do mnie, pojedziemy do domu i porozmawiamy. - starałem się zachować spokój. 
-Nie musisz się już mą przejmować! Wiem, że to utrapienie ze mną! Pozwól mi umrzeć!
-Nie mogę. 
-Dlaczego?! - wychlipała. 
-Bo jeśli umrzesz ty to umrę także ja. - odpowiedziałem. 
Czarnowłosa spojrzała na mnie zdziwiona. 
-Liam czy ty mnie kochasz? - zapytała. 
-Niespodzianka! - starałem się zabrzmieć pewnie. 
No dobrze miałem taki jeden mały sekrecik. Byłem w niej zakochany. No co prawda teraz to już nie sekret ale był. 
-Lee proszę chodźmy do domu. - spojrzałem na nią błagalnie. 
Przytaknęła, przeszła z powrotem za barierkę i podbiegła do mnie. Od razu mocno ją przytuliłem. 
-Liam ale ja nie zasługuję na miłość. 
-Zasługujesz. - odparłem po czym namiętnie ją pocałowałem. 
***
-Tato, mamo pobudka! - usłyszałem przez sen. 
Otworzyłem oczy i zobaczyłem Caroline wesoło skaczącą po naszym łóżku. 
-Dzień dobry. - usłyszałem zaspany głos Leigh i dostałem buziaka w policzek. 
-Dzisiaj święta! - wykrzyknęła córeczka i wepchnęła się między nas. 
Byłem z Lee już 2 lata w związku. Caroline traktowała mnie jak tatę, a Jordan odszedł w zapomnienie. Zeszliśmy na dół i zrobiliśmy śniadanie. Zasiedliśmy do posiłku. 
-Pojedziemy dzisiaj do cioci Perrie i wujka Zayn'a? - zapytała mała. 
-No oczywiście. - odparłem z uśmiechem. 
Miałem przy sobie 2 najważniejsze kobiety w moim życiu. Nie potrzebowałem nic więcej do szczęścia.
_________________
Hello to znów ja! Myśleliście, że zapomniałam o was? Tak na początek to najmocniej przepraszam, że tak długo czekaliście. Macie pełne prawo mnie zwyzywać gdyż guzdrałam się z tym niemiłosiernie. Choć mam taką malutką nadzieję, że mimo wszystko nie będziecie rzucać obelgami. Następny rozdział bonusowy będzie szybciej. Wezmę się teraz za shoty i inne. Swoją drogą przywykłam do tego bloga i tak sobie myślę, że jak już napiszę 2 to zmienię tu lekko wygląd i zacznę kolejne ff. Nie mam najmniejszej ochoty ani chęci zakładać następnego bloga, wymyślać link itd. Mam nadzieję, że taki rozdział bonusowy wam się spodoba :). To do zobaczenia.

Kocham was <3