czwartek, 23 stycznia 2014

Rozdział 22

*Oczami Perrie*
Stałam na zamkowym tarasie i przyglądałam się dziedzińcowi przed nim. Przypominałam sobie walką jaką stoczyliśmy. Minęło już dobre kilka lat od tamtego zdarzenia. Każdy z nas się zmienił. Przeniosłam wzrok na moją dłoń. Na jednym z palców połyskiwała obrączka. Dwa dni po całej bitwie Zayn mi się oświadczył. Nadal zastanawiałam się jakim cudem on żyje. Sztylet Niny był wbity w jego serce. Moje rozmyślania przerwały czyjeś ręce, które objęły mnie w talii.
-O czym tak myślisz? - szepnął mi Zayn do ucha.
-O tym wszystkim. - odparłam.
-Perrie mogę ci zadać pytanie?
-Jakie?
-Jesteś szczęśliwa?
-Z tobą zawsze. - pocałowałam go w policzek.
Chłopak uśmiechnął się i spojrzał w niebo. Wtedy kiedy przez kilka godzin nie okazywał oznak życia musiało coś się stać. Mulat codziennie zadawał mi to pytanie, a moja odpowiedź codziennie była taka sama. Ktoś nam jednak postanowił przerwać tą chwilę i zapukał do drzwi komnaty, w której się znajdowaliśmy.
-Proszę. - krzyknęłam.
Zza drzwi wyłoniła się ruda czupryna Ed'a. Ed Sheeran był moim doradcom. Rodzinka rudzielców, która wtedy nam pomogła nie chciała niczego w zamian po za tym by spełnić marzenia tego chłopca. Mimo iż był tylko moim doradcom uparł się i tak właściwie był doradcom, pokojówką, ogrodnikiem, kucharzem i Bóg jeden wie czym jeszcze, w jednym
-Goście już przyjechali królowo. - odparł chłopak.
-Ed mów mi po imieniu.
-Dobrze. Perrie twoje przyjaciółki przyjechały. - rzekł i wyszedł.
Dzisiaj każdy miał przyjechać. Jade i Jess mają nam coś ważnego do powiedzenia. Zayn splótł nasze palce razem i zeszliśmy na dół.

*Oczami Louise*
Siedzieliśmy przy stole naładowanym przeróżniejszym jedzeniem. Jednak znając kogoś takiego jak Niall wiedziałam, że tego jedzenia zaraz nie będzie i chyba inni myśleli podobnie, bo gdy tylko zostało ono położone na stole każdy łapał co się dało.
-Mam wrażenie, że wy się mnie boicie. - powiedział Horan gdy każdy miał pełen talerz, a on nie.
-Chyba sobie żartujesz z nas. - odparła Eleanor.
Dziewczyna nie uciekła od Lou, a wręcz przeciwnie. Gdyby tylko mogła wykrzyczała by całemu światu jak bardzo Louis jest zajebisty, bo czaruje.
-Och tylko Eleanor nie wygadaj się zbytnio. - syknął Nialler, a wszyscy umilkli.
Nie wiedzieliśmy o co chodzi blondynowi. Dziewczyna nie chciała być wredna, więc reakcja chłopaka bardzo nas zaskoczyła.
-Niall wszystko ok? - spytał Zayn.
-Tak, przepraszam jestem przemęczony.
-Czym? - zapytałam.
Irlandczyk nic nie odpowiedział tylko spojrzał się błagalnie na Jade i Jesy.
-Bo my musimy wam coś powiedzieć. - zaczęła Jadey.
-Chciałybyśmy zaprosić was wszystkich na nasze wesele. - pisnęła Jess.
Chwila ciszy i wszyscy wstali bijąc brawo. Byłam bardzo dumna z Jesmindy, że w końcu się na zdecydowała.
-Ale nadal nie wiem jaki ma to związek z Niall'em. - powiedziała Perrie.
-Niall pomagał nam cały czas i to on wpadł na ten pomysł i bardzo chciał by wszystko wyszło perfekcyjnie. - wyznała nam Nelson.  
-Ja też mam pewną niespodziankę. - Louis odchrząknął i klęknął na jedno kolano. - Ok kiedy ujrzałem cię po raz pierwszy wiedziałem, że jesteś kimś wyjątkowym. Kimś z kim chce brnąć przez życie. Kimś z kim chce spędzać każdy dzień. Kimś z kim chce się zestarzeć. - wyciągnął z kieszeni małe pudełeczko, w środku którego znajdował się pierścionek zaręczynowy. - Czy ty Eleanor Jane Calder uczynisz mnie najszczęśliwszym mężczyzną na ziemi i wyjdziesz za mnie?
Brunetka była cała w łzach. Szybko je otarła wierzchem dłoni. 
-No wiesz musiałabym się zastanowić. - powiedziała, cmokając, a my obserwowaliśmy jak Lou strasznie bladnie. - ŻARTOWAŁAM!! Jasne, że za ciebie wyjdę Lou. - powiedziała El rzucając się chłopakowi na szyję. 
Czasami szczęśliwe zakończenia przychodzą do nas gdy najwięcej wycierpimy ale to tylko pokazuje, że nigdy nie powinniśmy się poddawać. Nigdy nie dajmy losowi tej satysfakcji. Pokażmy mu, że mimo tego wszystkiego jesteśmy silni.


 _________________
Tak więc jest to ostatni rozdział. Cholera płaczę. No przydałoby się coś ładnego powiedzieć. Nie!! Ja tak rady sobie nie dam!! Napiszę jeszcze 2 rozdziały bonusowe i wtedy. Tak więc nie wiem jaki to rozdział xD. Na pewno ostatni, w którym głównymi bohaterkami są Louise i Perrie. Chciałabym osobiście podziękować każdej osobie, która to czytała. JESTEŚ WSPANIAŁĄ OSOBĄ!!! Huh dobra, bo się bardziej rozkleję :). To do zobaczenia :).

Kocham was <3

poniedziałek, 20 stycznia 2014

Rozdział 21

*Oczami Zayn'a*
Byłem w jakimś dziwnym miejscu. Był to chyba pokój. Cały skąpany był w bieli. Podłoga i ściany były białe. Podrapałem się po głowie. Jakim cudem się tu znalazłem? Ostatnie co pamiętam to Nina całująca mnie i przerażający ból w klatce piersiowej. Moja ręka natychmiast znalazła się w miejscu mojego serca.  Zdziwiło mnie, że nie czuję uderzeń. Prędko rozpiąłem swoją koszulę, a moim oczom ukazała się dość świeża blizna.Czy to możliwe? Rozejrzałem się nerwowo po miejscu, w którym się znajduję.
-Witaj Zayn. - usłyszałem czyiś głos.
Dostrzegłem jakąś postać w oddali. Zmrużyłem oczy by zobaczyć dokładniej. To zdecydowanie kobieta. Ubrana była w piękną, długą suknie koloru zielonego. Bardziej się przyjrzałem. Te włosy, te oczy, ten nos.
-Królowo. - klęknąłem widząc matkę Perrie.
-Wstań chłopcze. - powiedziała do mnie.
Posłusznie podniosłem się i otrzepałem kolana.
-Gdzie jesteśmy? - zapytałem.
-Gdzieś pomiędzy niebem a ziemią.
-Czy to znaczy, że ja nie żyję? - ostatnie słowo wyszeptałem.
Królowa uśmiechnęła się tajemniczo i gestem nakazała mi kroczyć za nią. Potulnie, niczym wytresowany psiak, szedłem za nią krok w krok. Szliśmy dłuższą chwilę dopóki rażące światło, które padało na moje oczy, sprawiło że je zamknąłem. Gdy podniosłem powieki znalazłem się w długim korytarzu. Ściany były kremowe w brązowe wzorki, a dywan czerwony i puchaty. Znałem to miejsce. To sierociniec do którego trafiły Perrie i Louise.
-Który mamy rok? - spytałem królowej Edwards.
Kobieta nic nie odpowiedziała tylko podała mi leżącą nieopodal gazetę. 12 stycznia 1998r.  Przez chwilę wpatrywałem się tępo w kartkę.
-Znam to wspomnienie. - powiedziałem pewnie.
-Czyżby?
Słowa byłej władczyni Karo trochę zbiły mnie z tropu.
-Chodź ze mną Pokażę ci coś. - odparła kobieta i skierowała się na schody. Zaciekawiony podążałem za nią. Staliśmy przed dębowymi drzwiami. Niemal bezszelestnie wślizgnęliśmy się do środka.  Byliśmy w pokoju, w którym dominował kolor zgniłej zieleni. Znajdowało się tu osiem identycznych łóżek .Na łóżku przy oknie siedziały dwie blondyneczki.
-Czy to... - zacząłem.
-Tak, to Pezzi i Lou. Nie widzą cię więc możesz podejść bliżej. - uśmiechnęła się.
Przytaknąłem i niepewnym krokiem podszedłem bliżej. Przysiadłem na krawędzi materaca.
-Nie uwierzysz co znalazłam! - wykrzyknęła Perrie do siostry i zaczęła czegoś szukać w szafeczce nocnej. Louise przyglądała się z zaciekawieniem poczynaniom bliźniaczki. Dziewczynka wyciągnęła zniszczoną fotografię. Nie widzę zdjęcia dokładnie i muszę się pochylić do przodu. Fotografia przedstawia naszą trójką podczas zabawy na placu zabaw.
-Kto to? - spytała się Lou, wskazując palcem na mnie.
-Nie wiem.
-Gdzie to znalazłaś?
-Leżało na mojej szafce.
Uśmiechnąłem się. Jakaś cząstka mnie cieszy się, że dziewczyny znalazły to zdjęcie. Nagle przed oczami mam znów to rażące światło. Tym razem gdy otwieram oczy znajduję się w ciemnym pokoju, na którego środku stoi ogromne łóżko. Leży na nim naga, zapłakana Perrie. Drzwi do pokoju otwierają się pod wpływem mocnego kopnięcia i Jesy wchodzi do pomieszczenia. W jednej chwili stoi w progu, a w nestęnej uspokaja blondynkę.
-Znajdę Lee i wrócimy do domu dobrze?
Pezz przytakuje, a brunetka wychodzi. Niebieskooka podnosi się do pozycji siedzącej, a wtedy zauważam że jej ciało pokrywają zadrapania i siniaki. Moja dziewczyna sięga do kieszeni spodni leżących obok łóżka. Wyciąga z nich tą samą fotografię tylko bardziej zniszczoną. Czuję jak moje serce krwawi. Co za zwyrodnialec zrobił jej coś takiego?! W mojej głowie jest pełno pytań. Odwracam się by zadać je królowej, ale nigdzie jej nie ma. Jestem zdezorientowany. Gdy słyszę pociągnięcie nosem natychmiast moje myśli znów wracają do Perrie. Dziewczyna uśmiecha się po czym całuje fotografię i znów chowa ją do kieszeni spodni. Do pokoju wchodzą Leigh i Jesy. Nic nie mówią tylko zbierają ubrania i pomagają się odziać Perrie. Kręci mi się w głowie kiedy widzę krew spływającą po jej udach. Przed oczami znów mam to denerwujące światło i czym prędzej je zamykam. Trochę się boję co będzie tym razem i ociągam się z otwarciem ich dopóki nie słyszę cichego szlochu i własnego imienia. Gdy podnoszę powieki znów znajduję się na placu w Karo. Dookoła jest pełno trupów. Każdy lekko pochlipuje. Perrie jest skulona i kogoś trzyma. Podchodzę bliżej i widzę własne ciało. W oczach mam łzy. Pezz głaszcze mnie po głowie i przytula mocno.
-Hej kochani ja nadal żyję! - krzyczę, wymachując rękoma.
Nie przynosi to żadnych efektów. Nikt nie zwrócił ma mnie najmniejszej uwagi. Dopiero teraz przypomina mi się, że przecież nie żyję.
-Dlaczego mi to pokazujesz?! - krzyczę, cały zapłakany w przestrzeń. - Co ja takiego zrobiłem? - mówię głosem zranionego szczeniaczka.
W głowie mi się kręci, a światło znów się pojawia. Posłusznie zamykam oczy licząc, że dostanę jakieś wyjaśnienia. Tym razem znajduję się w pokoju z luster. Sufit, ściany i podłoga to lustro. Jedne wielkie lustro, w których widać moje odbicie. Przede mną stoją państwo Edwards ale ich odbicia w lustrach nie ma. Król Edwards razem z małżonką.
-Zayn nie płacz. - powiedziała królowa i przytuliła mnie mocno.
Zaczęła mnie głaskać po głowie, a ja poczułem się jakby była moją mamą. Tak bardzo mi jej brakowało. Brakowało mi rodziny, która się mnie wyparła obarczając mnie winą. Płakałem w jej ramionach.
-Byłeś dla nas jak syn, którego nigdy nie mieliśmy. - tym razem odezwał się król. - I razem z żoną całe życie uważaliśmy, że jesteś idealnym kandydatem na zięcia.
-Ale ja przecież nie żyję. - wychlipałem.
-Nie do końca. - odparła mama bliźniczek. - Pomogłeś Louise. Pokazałeś naszej córce co to miłość. Pokazałeś Harry'emu, Louis'owi, Niall'owi, Liam'owi i Cher, że nie warto żyć przeszłością. Miłość oraz najszczersza przyjaźń są w stanie przezwyciężyć nawet śmierć. Pamiętaj, że dla rodziców najważniejsze jest szczęście ich dzieci.
-No już chyba czas się żegnać. - odparł pan Edwards i razem z żoną zaczęli się wycofywać.
-Jak to żegnać? Co to wszystko oznacza? - krzyczałem nic nie rozumiejąc.
-Tutaj znajdziesz wszystkie odpowiedzi. - władczyni położyła swoją rękę na sercu.
Zaczęło mi się kręcić w głowie i chyba upadłem. Potem czułem jak ktoś znów głaszcze mnie po głowie. Otworzyłem oczy. Nade mną była Perrie. Gdy nasze tęczówki się spotkały dziewczyna była zszokowana. Nie czekając ani chwili dłużej pocałowałem ją namiętnie. Po chwili otaczali mnie przyjaciele. Przytulali, płakali.
-Jestem taka szczęśliwa, że żyjesz. - powiedziała Pezz przytulona do mnie.
Każdy przytaknął. Spojrzałem w niebo. Już chyba wszystko zrozumiałem.

*Oczami Louise*
Wszystko dobre co się dobrze kończy. Zayn żyje. Leigh - Anne tak samo. Liam spisał się wspaniale. Po chwili nikt nie miał nawet małej rany czy zadrapania. Szczęśliwi mieliśmy zamiar zbierać się do domu. Podziękowaliśmy całej rodzince rudzielców. Byli bardzo przyjaźni i głośni. Kroczyliśmy do muru oddzielającego Karo. Nagle przez bramę wjechała złota karota zaprzężona w dwa jednorożce. Z karocy wyszedł mężczyzna w średnim wieku. Ubrany był w długą, śliwkową szatę. Podszedł do nas uśmiechając się promiennie.
-Witam przyszłe władczyni Karo. - wykrzyknął uradowany.
Razem z siostrą wymieniłyśmy zdziwione spojrzenia. Po tym wszystkim byłyśmy raczej przygotowane na wygnanie.
-Kim pan jest? - spytała Perrie.
-Simon Cowell. Dyrektor Kawortu. - odpowiedział, uśmiechając się jak ludzie z reklam pasty do zębów.
-Kawortu?
-Tak Kawortu. Szkoły magii i czarodziejstwa. Jako iż pokonałyście złe królowe teraz nareszcie wy możecie zasiąść na tronie.
-Ale proszę pana... - zaczęła Pezz.
-Proszę, mów mi Cowell'ek. - odparł mężczyzna uśmiechając się jeszcze szerzej.
-Dobrze. Cowell'ku my chyba się nie nadajemy. - szepnęła Perrie.
-Nonsens! - wykrzyknął Simon. - Za wami stoi piątka moich najlepszych uczniów! - znów wkrzyknął wskazując na naszych przyjaciół.
Popatrzałam się na Jade, Jesy i Leigh.
-A co z naszymi nie magicznymi przyjaciółmi? - spytałam.
Cowell'ek podrapał się po głowie, myśląc nad czymś intensywnie nim uradowany klasnął w dłonie.
-Jeżeli władczynie sobie tego życzą mogą zostać. - odparł.
Ten facet mnie przerażał. Może nie wyglądał na kogoś kto mógłby wyrządzić mi krzywdę, ale był straszny. Obejrzałam się za siebie.
-Proszę zostańcie. - wykrzyknęła rudowłosa rodzinka.
-No cóż my chyba nie mamy wyboru. - uśmiechnęłyśmy się razem z siostrą.




_________________
Siemka! Przepraszam, że tak późno :(. Sprawy osobiste chyba każdy rozumie. Obiecałam sobie, że w ferie będę pisać częściej, bo będę mieć więcej czasu. Mam jakieś 3 propozycje na shoty, a czasu w ogóle. Będę znów siedzieć po nocach :). Pomysł na ten rozdział przychodził i odchodził i omal nie dostałam kurvius maxmimus znany też jako pospolita kurwica ale udało się i go skończyłam! Pół części Zayn'a miałam na kartce. Zużyłam na 1/3 jego części 2 kartki i każda była zapisana z dwóch stron o.O. Nie wiem czy ktoś wchodził ale to ----> http://dom-na-wzgorzu.blogspot.com/ jest mój kolejny blog. Nie wiem kiedy się wreszcie za siebie wezmę i coś tam napiszę. Postaram się jak najszybciej. No to co? Miałam dodać coś jeszcze? Aha! Już wiem! Nie wiem czy ktoś czyta ----> http://this-is-my-heroine.blogspot.com/ ale przez ferie powinien się pojawić jeden shot codziennie lub co dwa dni. Taki przynajmniej jest plan na chwile obecną. Wjebałam się w 3 blogi na raz (ahh ta wena, ktoś ją w ogóle rozumie?) i staram się dodawać coś na każdego. Przepraszam od razu jeśli posty nie będą dodawane w terminie czy czymś ale naprawdę mój czas na internecie też jest ograniczony. Chyba każdy rozumie. No to do zobaczenia!

Kocham was <3

środa, 15 stycznia 2014

Rozdział 20

*Oczami Perrie*
Vanessa wbiła sztylet w brzuch Leigh. Moja przyjaciółka skuliła się z bólu i upadła na ziemię. Szukałam wzrokiem Liam'a. Mimo iż za sobą nie przepadali w głębi duszy wierzyłam, że Payne jej pomoże.Chłopak podbiegł do czarnowłosej i odciągnął ją na bok. Straciłam ich z oczu kiedy poczułam jak ktoś popycha mnie na ziemię. To Louise pociągnęła mnie i uratowała przed lecącym głazem. Podziękowałam jej. Cały plac zdążył już zmienić się w pole bitwy. Powalonym strażnikom zabieraliśmy miecze i walczyliśmy z resztą. Każdy starał się jak może. Harry wezwał na pomoc każdą magiczną istotę. Pegazy, jednorożce, gryfy i feniksy. Każde z nich pomagało jak tylko mogło. Poczułam chłodny metal przy szyi. Zaczęłam wolno oddychać. Nagle chłód z mojej skóry zniknął, a przede mną leżał mężczyzna z hełmem na głowie. Obejrzałam się za siebie i ujrzałam Zayn'a uśmiechającego się do mnie.
-Jesteś tylko moja. - powiedział cicho i puścił mi oczko.
Po chwili chłopak znów zniknął mi z oczu. Westchnęłam. Poczułam, że ktoś łapie mnie za ramię.
-Powinien ci się przydać. - stwierdził Niall wyciągając w moją stronę miecz.
Przytakuję. Nie chcę walczyć w ten sposób. Wolę walczyć za pomocą moich mocy ale skoro muszę.
"A może jednak nie musisz?" - podpowiada mi głosik w mojej głowie.
Choć ten głosik wiele razy wprowadził mnie w kłopoty postanawiam spróbować. Szukam mojego chłopaka by mógł mi pomóc. Dostrzegam go. Odpiera mieczem ataki swojego przeciwnika. Staram się przedrzeć przez tłum ludzi, którzy obecnie walczą. Tracę go z oczu więc zatrzymuję się i staram się znaleźć go od nowa. Czuję jak ktoś ciągnie mnie za koszulkę. Patrzę się w dół i dostrzegam małą dziewczynkę o rudych, kręconych włosach i oczach niczym szmaragdy. Ma mały, lekko haczykowaty nosek, drobne usteczka i zaróżowione policzki. Znowu rozejrzałam się po placu. Jedna część mnie chciała znowu zacząć szukać Mulata, a dziewczynkę zostawić. Druga część mnie podpowiadała, że chłopakowi nic nie jest za to dziecko na polu walki jest bezbronne. Przygryzłam wargę ze zdenerwowania jednak mimo wszystko to druga część mnie zwyciężyła i kucnęłam by być na równi z rudowłosą.
-Co się stało? - zapytałam cicho i złapałam zielonooką za rękę.
-Ja nie wiem gdzie jest moja mamusia. - zapytała mnie dziewczynka piskliwym głosikiem.
-Jak się nazywasz?
-Molly.
-Dobrze a więc Molly. Gdzie ostatnio była twoja mamusia?
-Tam. - Molly odwróciła się i wskazała palcem na las nieopodal.
Przytakuję i trzymając za rękę dziewczynkę, kieruję się w stronę lasu. Idziemy dłuższą chwilę nim przystajemy koło jakiegoś bunkra.
-Mamusiu! - krzyknęła rudowłosa.
Najpierw ujrzałam bujną, rudą czuprynę podobną do czupryny Molly i  dwa wściekle zielone oczyska. Twarz kobiety była pulchniutka. Sądząc po wyglądzie była to mama dziecka. Matka dziewczynki podeszła do mnie niepewnie. Zatrzymała się wprost przede mną i niepewnie wyciągnęła dłoń w moim kierunku. Przejechała opuszkami palców po moim policzku.
-Czy to możliwe? - zapytała zduszonym głosem.
-Ruby co ty tam długo robisz? - ktoś z bunkra krzyknął i po chwili w lesie zaroiło się od rudowłosych ludzi z zielonymi tęczówkami. Każdy wytrzeszczył oczy na mój widok.
-Wybranka. - doszedł do nas czyiś zduszony krzyk i po chwili przede mną klękali. Nie za bardzo wiedziałam jak zareagować.
-Powiedz nam o pani co cie tu sprowadza. - rzekł starszy mężczyzna.
Nie wiem co odpowiedzieć ale nagle wpadłam na genialny pomysł.
-Tam w Karo trwa wojna. Wasze obecne królowe walczą ze mną i moją siostrą. - odparłam ledwo powstrzymując łzy.
-Ale my nie posiadamy broni. - odparł ktoś szeptem.
-Moi przyjaciele dadzą wam broń i ochronią was oraz uleczą. - powiedziałam pewnie.


*Oczami Louise*
Pezz wróciła z całym tabunem rudowłosych ludzi, którzy byli po naszej stronie. Dzięki nim to my mieliśmy przewagę. Jeden z rudzielców wbił nóż w ostatniego strażnika. Na placu było pełno martwych ciał. Rudzi odsunęli się, a my podeszłyśmy do Vanessy i Niny. Zlustrowałyśmy się wzrokiem. Każda z nas odrzuciła na bok miecz i odeszłyśmy trzy kroki w tył. Nina zaczęła robić młynka rękami i rzuciła w nas, wytworzoną przez siebie, kulą ognia. Odskoczyłam w ostatniej chwili. Perrie wywołała mocny, porywisty wiatr. Vanessa stworzyła gęstą mgłę i nic nie było przez nią widać. Przedmioty latały w powietrzu. Zrobił się z tego, pewnego rodzaju, wir. Słyszałam zduszone krzyki naszych sprzymierzeńców, ale nie widziałam ich. Perrie także zniknęła mi z pola widzenia.Nagle ziemia odsunęła mi się spod nóg. Wiszę nad ziemią, a zielona poświata mnie otacza. Widzę Ninę z wyciągniętą ręką w moją stronę. Uśmiecha się przebiegle, a przez moje ciało przechodzi nieprzyjemny dreszcz. Chcę się wyrwać z tego ale nie mogę. Próbuję chociaż ruszyć ręką jednak nie przynosi to oczekiwanych efektów.
-Jesteś słaba i żałosna. - syczy dziewczyna w moją stronę.
Jej głos odbija się echem w mojej głowie. Nagle brunetka upada, a nad nią pochyla się Perrie. Ja także upadam, nie unoszona żadną podejrzaną siłą.
-Pezz zostaw ją. - mówię pewnie.
Moja siostra przytakuje i odchodzi troszeczkę. Łapię Ninę za kołnierz i unoszę lekko.
-Mylisz się. - mówię.
-O czym ty mówisz? - pyta zdezorientowana.
-Bycie miłym pokazuje jak wielkie jest twoje serce. Żeby być dobrym władcą warto pokazać ludziom, że zawsze mogą na ciebie liczyć. Dzięki temu, że władca "zniża" się do poziomy "robotników" pokazuje, że każdy jest dla niego ważny. Harry jest silny i pokazuje, że nawet kiedy nie mamy specjalnych zdolności możemy być kimś wyjątkowym. Zayn jest bardzo ważny. Gdyby nie on nikt by nie pilnował innych. Niall pokazał mi, że żyć godnie to nie znaczy nie upadać każdy robi błędy, ważne jak będziesz wstawać*. Louis pokazał mi, że nikt nie jest święty. Liam nauczył mnie, że każdy może się zmienić. Cher nauczyła mnie, że jeden błąd od razu cię nie przekreśla. - skończyłam moją przemowę i wyciągnęłam rękę ku górze, w której pojawił się piorun*.
-Masz rację. - odezwała się Nina.
Wyglądała na naprawdę skruszoną. I wtedy popełniłam okropny błąd. Puściłam ją. Dziewczyna natychmiast to wykorzystała. Kopnęła mnie w brzuch. Złapała sztylet i pobiegła z nim w mglę. Wstałam i pobiegłam za nią. Perrie właśnie zsypała proch z ręki na ziemię.  Nina ominęła ją i biegła dalej przed siebie. Pobiegłam za brunetką, a Pezz także zaczęła biec. Wybiegłyśmy z mgły i znów znalazłyśmy się na placu. Mulat stał do nas tyłem i rozmawiał chyba z Harry'm. Nina podbiegła do Zayn'a i złapała go agresywnie za ramię, obarcając w swoim kierunku. Chłopak był zaskoczony ale nie miał dużo czasu do namysłu. Brunetka szybko wpiła się w jego wargi. Mulat próbował się wyrwać jednak dziewczyna mu na to nie pozwalała. Perrie stała i przyglądała się wszystkiemu, a jej oczy zaszkliły się. Oderwali się od siebie, a chłopak był wyraźnie zdezorienotwany i zły.
-Żegnaj Zayn. - szepnęła do chłopaka i wbiła mu nóż w serce.
Podbiegłam do Niny i rzuciłam w nią, wytworzonym już dawno. piorunem. Rozsypała się na proch. Pezz podbiegła do Mulata. Przytuliła jego ciało.
-NIE...


*żyć godnie to nie znaczy nie upadać każdy robi błędy, ważne jak będziesz wstawać - cytat z piosenki "Nikt mi tego nie dał, nikt mi tego nie zabierze".
*By zabić władcę Karo miecz nie wystarczy. Trzeba wytworzyć specjalny piorun. Wtedy osoba zamienia się w proch.
_________________
No witam, witam :D. Co tam u was? Jeszcze 2 dni i ferie :3. Kto jeszcze się cieszy? Zapewne każdy :D.

Info do Marriage Ex: Nim mnie nawiedzisz daj znać to pokój posprzątam :). 
To do zobaczenia!

Kocham was <3


niedziela, 12 stycznia 2014

Rozdział 19

*Oczami Perrie*
Przestraszyliśmy się nie na żarty. Zayn ubrał bokserki, a ja bieliznę, koszulkę i szorty. Wyszliśmy cichutko z pokoju i skierowaliśmy się na dół. Zajrzeliśmy do kuchni jednak nikogo tam nie było. Weszliśmy do salonu i zauważyłam jakąś postać. Niewiele myśląc, jednym ruchem ręki, przykułam ją do ściany. Mulat zapalił światło i zobaczyliśmy tak dobrze znane nam kasztanowe loki, opadające na twarz przybysza. Cofnęłam rękę, aby Harry znów mógł stanąć na ziemi.
-Co ty tu robisz Styles? - warknął Zayn.
Chłopak nic nie odpowiedział tylko ześlizgnął się na dywan i zaniósł histerycznym płaczem. Spojrzeliśmy na siebie i podeszliśmy do Loczka.
-Harry co się stało? - zapytał Mulat.
-Oni ją dzisiaj zabiją. - wychlipał zielonooki.
-Kogo? - w duchu zaczęłam się modlić by nie wymienił TEGO imienia.
-Louise.
Westchnęłam, a mój chłopak uspokajał Loczka.
-Nie pozwolę na to. - powiedziałam nagle. - W jaki sposób najszybciej znajdziemy się w Karo? - spytałam.
-Możemy samochodem ale zajmie nam to całą noc. - stwierdził Zayn.
-Dobrze idź na górę się ubrać, a ja uspokoję Styles'a i wytrzasnę samochód.
***
Stałam przed własnym domem. Czekałam aż podjedzie Jesy. Zauważyłam jej czerwonego garbuska i uśmiech sam wpełzł na moje usta. Z samochodu wysiadła mocno podminowana Nelson.
-Jedziemy z tobą. - powiedziała ostro.
Zamrugałam kilka razy zdezorientowana.
-Ale Jess nie możesz. - sprzeciwiłam się.
-Gówno mnie to obchodzi albo jedziemy z tobą albo nie ma auta. - warknęła na mnie.
-Perrie już? - usłyszałam krzyk Zayn'a z domu.
Wyszedł razem z Harrym. Zdziwiony zlustrował moja przyjaciółkę od góry do dołu. Uśmiechnął się nieśmiało i wyciągnął w stronę Jesmindy rękę.
-Jestem Za... - zaczął ale ręka dziewczyny wylądowała na jego policzku.
-Jesy. - rzuciłam ostrzegawczo.
Mulat zatoczył się lekko i ze strachem w oczach spojrzał na brązowowłosą.
-Na co ci auto? - spytała mnie dziwnie spokojna Nelson.
-Potrzebuje. - odpowiedziałam.
-Co się z nami stało Pezz?- spytała mnie koleżanka, a w jej oczach pojawiły się łzy.
Przytuliłam ja mocno do siebie. Na podwórko przed moim domem podjechało kolejne auto. Tym razem było to czarne volvo. Wysiadł z niego Liam.
-Gotowi? - spytał, a jego wzrok przeniósł się na Jesminde.
Przytaknęłam głową. Chłopcy o nic nie pytali. Zayn i Harry wsiedli do samochodu czekając na mój ruch.
-Jesy opowiem wam wszystko w drodze obiecuje, ale teraz już jedźmy, bo od tego zależy życie Louise.
***
Zaczynało świtać, a my byliśmy dopiero w połowie drogi. To wszystko przez postoje, które musieliśmy robić ze względu na ciężarną Leigh. Liam porządnie ja zbeształ za pojechanie z nami. Od razu było widać,  że ta dwójka raczej się nie polubi. Choć jak to mówią "jest niewielka linia pomiędzy nienawiścią,  a pożądaniem". Jesy zbliżyła się bardzo do Jade i cieszyłam się szczęściem przyjaciółki. Okazało się że Jadey tez nie jest obojętna wobec Jess. Na razie były jak para zakochanych nastolatków,  którzy rumienią się na, każdy choćby najmniejszy, gest drugiej osoby. Jechaliśmy w ciszy zakłócanej jedynie przez odgłosy radia. Lee słodko pochrapywała na moim ramieniu.
-Em....Perrie? - rzekła niepewnie Jade.
-Tak?
-Skoro Karo jest niewidoczne dla mugoli to jak my je zobaczymy? - spytała mnie Thirlwall.
Miałam ochotę przyłożyć sobie w twarz. Jak mogłam o tym zapomnieć? Nagle poczułam jak mój telefon wibruje. Szybko odblokowałam klawiaturę i przeczytałam wiadomość od Louis'a.

"Wystarczy że pstrykniesz palcami gdy tam będziemy."

Wzruszyłam ramionami, a Leigh zaczęła się wiercić i otworzyła oczy.
-Już jesteśmy? - zapytała sennym głosem.
-Za niedługo będziemy. - odpowiedziałam widząc bajkowa krainę.

*Oczami Louise*
Moim oczom ukazał się Harry. Za raz po nim wyłoniła się reszta. Perrie, Jade, Zayn, Jesy, Liam, Niall, Leigh - Anne i Louis. W moich oczach pojawiły się  łzy.
-Prędzej umrę niż pozwolę wam zabić Louise. - wykrzyknął bojowo Harry.
Nina zaśmiała się i zeszła z podestu. Podeszła do Loczka i złapała go za podbródek. Popatrzała się po reszcie. Skrzywiła się na widok Jadey, Jess i Lee.
-Co tu robią te mugolki?! - warknęła.
-To są moje przyjaciółki. - powiedziała dumnie Pezz.
-Żałosne. - do Niny dołączyła Vanessa.
Nina spojrzała głęboko w oczy Styles'owi po czym uśmiechnęła się chytrze.
-Harry Styles. - powiedziała wrednie. - Ciekawe czy Louise wie co kazałeś zrobić tej niewinnej dziewczynie?
Spojrzałam zdziwiona na Loczka. który przyglądał się swoim butom.
-Skoro nie wiesz to cię uświadomię. - zwróciła się do mnie. - Na pewnej imprezie szesnastoletni Harry Styles zapomniał się zabezpieczyć. Dziewczyna zaszła w ciąże, a Harry spanikował. Czy stanął na wysokości zadania i został ojcem? Nie, Harry miał lepszy plan. Wystarczyło trochę poszperać w internecie i znaleźć odpowiednie osoby i dziecka nie ma. - jej wzrok skupił się na kimś w tłumie.
- Ty Cher jesteś tak samo winna śmierci tego nienarodzonego dziecka. - wykrzyknęła oskarżycielsko, a dziewczyna wyszła na środek.
Tym razem to Vanessa ruszyła się z miejsca i podeszła do Zayn'a.
-Powiedziałeś już swojej dziewczynie ze nie będzie mieć teściowej? - spytała Vanessa jadowicie i spojrzała na Perrie. - Ciekawe czy wie dlaczego nie będzie jej mieć.
-Zayn Malik znany z tego ze tam gdzie alkohol tam i on. Kiedy on upijał się do nieprzytomności pani Malik odchodziła od zmysłów co się dzieje z jej kochanym synkiem. W końcu miała dosyć i powiesiła się w twoim pokoju prawda? - wzrok przeniosła na Mulata, który teraz podobnie jak Harry przyglądał się glebie.
Obydwie siostry się zaśmiały. Do akcji znów wkroczyła Nina. Podeszła do Niall'a.
-Powiedz mi Horan. - zaczęła jadowicie. - Jak to być niechcianym dzieckiem ? - spytała prosto z mostu.
- Oh zapomniałabym niektórzy nie znają tej historyjki. Otóż Niall Horan urodził się z przypadku. Jego mama miała niepełne 16 lat gdy zaszła z nim w ciąże. Ojciec dziecka spierdolił, a na aborcje było już za późno. Urodziła jednak wpadła w depresje poporodową. Nie jadła, nie pila. Po kilku latach wszystko się zmieniło. Znalazła sobie męża i chciała zacząć od nowa. Na przeszkodzie stal jej jednak mały Horan. Była szczęśliwa i znów zaszła w ciąże. Tym razem planowaną. Urodziła zdrowego synka Greg'a. I był to wręcz idealny pretekst by zrobić z Niall'a kopciuszka. Mały Niallerek prał, sprzątał,  gotował i opiekował się  młodszym bratem  podczas gdy jego mama balowała lub chodziła po sklepach. Niall dorastał i dorastał aż w końcu odkrył swoje moce. Jego mama była wniebowzięta. Nareszcie mogla się pozbyć problemu. Historia rodem z Harry'ego Pottera co nie Horan? - zakończyła.
Znów nastala kolej Vanessy. Dziewczyna podeszła do Louisa.
-Louis Tomlinson historia jakich mało. - uśmiechnęła się. - Niewiele wie ze nasz pyskaty Tommo kiedyś był cichym i grzecznym chłopcem. Kiedy tak się zmieniłeś Lou?- zwróciła się do chłopaka.
- Może wtedy kiedy twoi rodzice wykombinowali skąd wziąć pieniądze. Otóż Tomlinsonowie są bardzo znana rodzina. Są znani z tego ze płodzą mnóstwo dzieci i nie maja pieniądzy. Lecz rodzice tego Louisa Tomlinsona wpadli na genialny pomysł i zrobili ze swojego syna, chłopca do towarzystwa. Wmówili mu, że będzie tylko sobie z nimi siedział i rozmawiał jednak już po pierwszej wizycie wiedziałeś że będzie inaczej. Nadal wierzyłeś słowom rodziców gdy ten stary facet kazał ci się rozbierać? - zwróciła się do Tomlinsona. - Dalej wierzyłeś słowom rodziców gdy ten sam facet kazał kleknąć przy nim i mu obciągać? Jak on cie tam nazywał? - spytała retorycznie. - Moja mała męska dziweczka?
-Przestań! - wykrzyknął Louis przez łzy.
-Masz niewyparzone usteczka dziweczko. - mruknęła Vanessa.
Siostry znów wymieniły spojrzenia po czym Nina podeszła do Liama.
-Liam Payne. Kolejne nazwisko i kolejna historia. Twoja mama sie nie patyczkowała o od razu po porodzie oddała cię do sierocińca. Byłeś jedynym dzieckiem, które zostało oddane tak wcześnie.  Jak to być obiektem kpin przez 18 lat? Obelgi, szturchanie i bicie. To już się stało twoją codziennością co nie Payne? Nie tylko twoi rówieśnicy mieli cię za nic. Opiekunowie też nie pałali miłością do ciebie, a wręcz przeciwnie. Nienawidzili cie. Byłeś największą ciotą w sierocińcu. To ty cały czas płakałeś.  Myślałeś, że będzie jak w bajce i nagle ktoś uratuje cię z tego koszmaru? - wybuchła głośnym, niepohamowanym śmiechem. - Życie to nie bajka.
Zaczęłam się wiercić i patrzałam to na jednego to na drugiego. Pezz patrzyła na bliźniaczki z mordem w oczach. Wtedy stało się coś niespodziewanego. Leigh podeszła do Niny i przywaliła jej z pięści w twarz. Każdy patrzył zdziwiony na Lee.
-No co? - Pinnock nas nie rozumiała. - To suka jest! - wykrzyczała po czym splunęła na Ninę.
Wszyscy zaczęli się śmiać jednak po chwili nie było nam do śmiechu. Straże zaczęły biec, w stronę grupki moich przyjaciół, z mieczami. Zaczynałam się wiercić by strażnik wreszcie mnie puścił. Na moje szczęście podeszła do niego ta blondynka i szepnęła coś na ucho. Mężczyzna przytaknął i zostawił mnie samą. Nie mogłam uwierzyć w swoje szczęście. Chciałam się po cichutku przedrzeć do siostry. "Bizneswomen" jednak mnie spostrzegła i zaczęła iść dość żwawym krokiem w moim kierunku. Już wyciągała rękę ku mnie gdy poślizgnęła się i upadła z hukiem. Poczułam, że ktoś łapie mnie za rękę. Był to Louis. Puścił mi oczko i pobiegliśmy do reszty. Każdy używał swej mocy tak by jakoś sobie pomóc. Niall sprawiał, że strażnicy nagle pokładali ze śmiechu i nie mogli przestać. Dzięki Cher stawiali w pół kroku i całowali się z pierwszą lepszą osobą. Louis nie był gorszy i robił wszystkim psikusy. Nawet Perrie i Zayn coś robili. Rzucali kamieniami lub tworzyli wichury. Wykonałam ten sam ruch rękoma co Pezz, a wielki głaz obok mnie podniósł się. Zdziwiłam się lecz skierowałam go w stronę wrogów. Moja siostra zmarszczyła brwi i zaczęłam się rozglądać. Jak tylko dostrzegła mnie, uśmiechnęła się promiennie i przywołała ruchem ręki. Uważając by się nie potknąć i nie dostać w głowę przez latające przedmioty podeszłam do niej.
-Tęskniła. - wyszeptała nim zamknęła mnie w swoich ramionach.
Naszą sielankę przerwał okropny wrzask. Rozglądałyśmy się przerażone. Ten wrzask był zbyt znajomy by go nie poznać. Zakryłam usta dłonią, a z moich oczu poleciało kilka łez gdy zobaczyłam ten widok.



_________________
Buahahaaha jestem zła przerwałam wam w najciekawszym momencie :D. A wgl kogo rozjebała Lee z tekstem "to suka jest"? Najpierw beczałam jak wymyślałam przemowy Vanessy i Niny, więc postanowiłam dać Leigh na poprawę humorku :3. Ktoś się w ogóle cieszy z tego rozdziału? Dobra nie będę wam spamować pytaniami xD. A i ogłoszenia! 

http://ask.fm/ZajaranaZyciem24 <----- pytania do postaci/jakieś inne pytania jednym słowem wszystko! 
To chyba na tyle. Przepraszam, że tak późno ale ciągle gdzieś latam >.<. A to do babci, a to na zakupy, a to do koleżanki. Specjalnie ściągnęłam sb aplikację na telefon, ale jest do dupy -,-. Dobra nie będę wam tu pieprzyć bo zanudzę was na śmierć. Ahh jeśli kogoś to interesuję to dzisiaj powinien pojawić się nowy post na moim drugim blogu. No to do zobaczenia (spokojnie zbieram na laptopa i będę mieć wtedy więcej dostępu ;) ). 

Kocham was ♥

czwartek, 9 stycznia 2014

Rozdział 18

 ROZDZIAŁ ZAWIERA SCENĘ +18. AUTORKA NIE BIERZE ODPOWIEDZIALNOŚCI ZA TO JAK POCZUJESZ SIĘ PO PRZECZYTANIU TEGO!


*Oczami Perrie*
Zayn musiał się naprawdę nieźle namęczyć by zorganizować coś takiego. Było cudownie. Siedzieliśmy w ogrodzie. Pogoda była wspaniała. Nie padało, na niebie było widać wszystkie gwiazdy, a Zayn wyglądał olśniewająco. Ubrany był w czarne rurki, białą koszule a na nią założył czarną marynarkę.
-Skąd wziąłeś ta sukienkę?-zapytałam.
- To sukienka mojej mamy -odpowiedział.
- Nie miała nic przeciwko?
- Nawet jeśli to już nie ważne, bo ona nie żyje.  - rzekł smutno i upił łyk wina.
 Złapałam go za rękę. Nie wiem dlaczego ale było mi smutno, że nigdy nie spotkam jego mamy. Byłam taka ciekawa jaki był mój chłopak jako dziecko. Mulat przygotował dla nas romantyczny wieczór i postanowiłam nie psuć atmosfery.
-Dlaczego masz te tatuaże? - spytał nagle.
- Każdy oznacza co innego. - odpowiedziałam.
-A co oznacza ten? - spytał wskazując na róże na moim ramieniu.
-Róża symbolizuje Louise. Jest piękna ale ma kolce którymi może skrzywdzić.
- A ten?  - pokazał na tatuaż zaciśniętej pięści.
-Symbolizuje Lee, bo mimo wszystko nigdy się nie poddała tylko wzięła w garść.
-Ciekawe. A ten?  - pokazał na motyla na lustrze.
-Jest dla Jesy,  żeby pamiętała ze jest piękna.
- A ten?  - pokazał na kokardkę.
- Symbolizuje Jade. Ona uwielbia kokardki. - uśmiechnęłam się.
-Twe przyjaciółki są częścią twojej rodziny prawda? - spytał.
-Nie łączą nas więzy krwi, ale podejrzewam że zachowywałyśmy się jak rodzina. 
-Zachowywałyście?
Przeklęłam się w duchu, że powiedziałam Zayn'owi to. Postanowiłam wziąć przykład z Leigh być silna i wszystko mu opowiedzieć. Zaczęłam od początku opowiadając mu każdy fragment aż doszłam do tego momentu. Mulat okazał się być dobrym słuchaczem i nie przerywał mi. Po skończeniu podbiegłam do chłopaka, usiadłam mu na kolanach i przytuliłam się do niego.
-Perrie. - szepnął Zayn.
-Tak?
Wiedziałam o co mnie poprosi. Chłopak nie chciał się z tym spieszyć. Już wstawałam kiedy przeszkodziła mi w tym ręka Mulata, którą owinął wokół mojej talii. Zdezorientowana spojrzałam na niego. Lekko się uśmiechał.
-Chcesz się ze mną kochać? - pochylił się i wyszeptał mi do ucha.
Nie odpowiedziałam tylko pocałowałam go namiętnie. Przełożyłam jedną nogę tak, że teraz siedziałam na nim okrakiem. Chłopak wstał, a ja owinęłam go nogami w pasie. Weszliśmy do środka i od razu skierowaliśmy się na górę do mojego pokoju. Przez całą drogę całowałam go po szyi.  Zayn położył mnie delikatnie na łóżku i usiadł obok.
-Pezz co teraz? - spytał się mnie niepewnie.
-Rób to co uważasz za właściwe. - odpowiedziałam.
Chłopak przytaknął i zaczął mnie całować po szyi. Jego usta zeszły na dekolt. Jego ręce zsunęły się na moje plecy i Zayn drżącymi rękoma odpinał moją sukienkę. Gdy odkładał suknię na krzesło obok mojego łóżka, postanowiłam go zaskoczyć i podniosłam się do pozycji siedzącej. Zdjęłam z jego ramion marynarkę. Jedną ręką odpinałam guziki jego koszuli, a drugą zjechałam do jego krocza, które lekko ścisnęłam przez materiał spodni. Mulat sapnął i pomógł mi w rozpinaniu guzików. Gdy był już pozbawiony koszuli zaczęłam całować jego umięśnioną klatkę piersiową. Schodziłam z pocałunkami coraz niżej aż dotarłam do spodni. Obróciłam nas tak, że teraz Zayn był na środku łóżka. Pchnęłam go leciutko tym samym zmuszając do położenia się na materacu. Zaczęłam majstrować przy zapięciu jeansów i jak najszybciej je z niego zdjęłam. Chłopak zaczął się wiercić, więc żeby go uspokoić złożyłam na jego ustach długi pocałunek, który chętnie odwzajemnił. Moja ręka znów powędrowała do jego krocza, które zaczęłam masować. Zdjęłam powoli jego bokserki. Jego kolega już stał na baczność. Wzięłam go do ręki i poruszałam dłonią w górę i w dół. Słysząc jęki aprobaty z ust chłopaka postanowiłam pójść o krok dalej. Przejechałam językiem po całej jego długości i wzięłam go do ust. Zaczęłam energicznie poruszać głową chcąc sprawić mu tym jak najwięcej przyjemności. Nagle poczułam jak ktoś łapie mnie za ramiona. Spojrzałam w górę i zobaczyłam Zayn'a, który uśmiechał się niepewnie.
-Stało się coś Zayn? - szepnęłam, opierając się na łokciach.
Mulat nic nie powiedział tylko przyciągnął mnie do długiego pocałunku. Obrócił nas i znów ja byłam na środku łóżka. Jego dłonie mocowały się z zapięciem stanika. Szybko sobie poradził i po chwili mój biustonosz wylądował na krześle. Teraz leżałam pod nim, a on składał mokre pocałunki na moim ciele. Próbował zdjąć moje majtki więc podniosłam biodra by mu pomóc. Gdy byłam już całkiem naga Zayn powoli wsunął we mnie dwa palce. Poruszał nimi wolno, a ja mruczałam niczym kociak. Gdy zaprzestał swoich ruchów mruknęłam niezadowolona i spojrzałam się w jego karmelowe tęczówki. Chłopak już otwierał usta zapewne po to by spytać mnie o zgodę jednak szybko kiwnęłam głową. Mulat znów zaczął całować mnie po szyi i sięgnął do marynarki skąd wyjął prezerwatywę. Ubrał ją i złożył słodki pocałunek na moich ustach. Wchodził we mnie wolno, starając się nie sprawiać mi żadnego bólu. Przymknęłam powieki oddając się rozkoszy. Poruszał się powoli i cicho sapał. Po chwili trochę przyśpieszył i kilka jęków opuściło moje usta. Brakowało mi jednego. Delikatnie sięgnęłam do jego dłoni i ułożyłam ją na mojej piersi.  Masowałam ją ręką Zayn'a i chłopak pomimo lekkiego zdziwienie szybko zrozumiał o co mi chodzi i robił to sam bez mojej pomocy. Czułam zbliżający się koniec i chłopak chyba też, bo przyśpieszył i wchodził głębiej. Szeptał mi do ucha jak bardzo mnie kocha i jaka jestem piękna. Szczytowaliśmy w tym samym czasie. Zayn pocałował mnie i przytuleni do siebie próbowaliśmy unormować oddechy. Mulat spojrzał w moje błękitne tęczówki i już otwierał usta by coś powiedzieć. Przerwał mu hałas z kuchni, a my zamarliśmy. Kto jeszcze był w domu?


*Oczami Louise*
Śniły mi się piękne sny. Byłam królową, mieszkałam w wspaniałym pałacu. Mój sen został brutalnie przerwany przez jednego ze strażników. Mruknęłam coś niezrozumiałego na co mężczyzna tylko się zaśmiał. -Jak już królowe Nina i Vanessa z tobą skończą będziesz miała czas by się wyspać. - zaśmiał się.
Ah no tak dzisiaj dziś dzień mojej śmierci. Jak mogłam zapomnieć? Mężczyzna rzucił mi pod nogi jakiś materiał.
-Masz się w to przebrać. - powiedział i wyszedł.
Podniosłam tkaninę i bliżej jej się przyjrzałam. Była to piękna błękitna suknia balowa. Przypominała mi tą z Kopciuszka.
***
Zostałam zaprowadzona na ogromny plac, na którym zebrali się wszyscy mieszkańcy Karo. Dorośli, starszyzna i dzieci czekały aż przemówią ich władczynie. Weszłam na podwyższenie czując jak lina, którą byłam związana, wbija się niemiłosiernie w moje nadgarstki. Spojrzałam na tłum szukając jakiejś znajomej mi twarzy. Może oglądanie mojej śmierci to dla nich za wiele? Choć troszkę liczyłam, że moja bajka zakończy się inaczej. Jednak życie to nie bajka. Nina spojrzała na mnie swymi zimnymi oczami, a obok niej dostrzegłam drugą postać. Była to zdecydowanie dziewczyna. Miała długie, czarne, lekko falowane włosy, które układały się falami na jej ramionach. Wyglądała jak miła dziewczyna z sąsiedztwa jednak intuicja mi podpowiadała, że jest wredna do szpiku kości. Za nimj dostrzegłam kolejną kobietę. Miała na oko 35 lat. Jej włosy układały się falami podobnie jak u szatynki lecz jej włosy były koloru blond. Miała kobiece kształty, a wyglądem przypominała mi bizneswoman.
-Witajcie poddani. - powiedziała Nina. - Razem z moją siostrą Vanessą mamy zamiar pozbyć się raz na zawsze córki Edwards i wy będziemy tego świadkami.
-Po moim trupie! - usłyszałam znajomy głos i ujrzałam jak ktoś się przeciska między tabunem ludzi. 
Czy to możliwe?


_________________
Nareszcie! Udało mi się skończyć ten rozdział! Myślałam, że już go nigdy nie skończę. Pisałam go 2-3 dni (to wszystko przez scenę +18). Rozdział jest dedykowany Karolinie, bo to ona mnie namówiła żeby to napisać i mojej bff (jak to ujęła blądynka xD) Emilce! Wiem Mika, że chciałaś to bardzo przeczytać xD. Dobra, bo inni nie wiedzą o co mi chodzi. Następny rozdział już będzie szybciej :). To do zobaczenia <3. 


Kocham was ♥

wtorek, 7 stycznia 2014

Rozdział 17

*Oczami Perrie*
Nie mogłam zrozumieć mojego chłopaka. Jeszcze wczoraj kazał mi się nie ruszać z domu, a dzisiaj tak właściwie mnie z niego wygonił. To było dziwne ale postanowiłam podejść do Leigh. Już miałam pukać kiedy usłyszałam krzyki.
-Jesteś nic nie wartą kurwą! Nic nie wartą i bezużyteczną!
-Ty sam jesteś bezużyteczny! Gdyby nie ja to teraz byłbyś na odwyku!
Czyżby kolejna kłótnia małżeńska Lee i Jordan'a? Kłócili się cały czas. Nagle drzwi otworzyły się z hukiem i omal nie wyleciały z zawiasów. Z domu wyszedł rzekomy Jordan i poszedł daleko przed siebie. Postanowiłam nie rezygnować z moich planów i zajrzałam do domu. Szybko zasłoniłam usta ręką by nie krzyknąć. Moja przyjaciółka siedziała na kanapie z podbitym okiem, siniakami na twarzy i rozciętą wargą. 
-Leigh-Anne? - szepnęłam i dojrzałam łzy w jej oczach. 
Może chłopak Lee nie był zbyt czuły czy coś, ale to mi zmroziło krew w żyłach. Już wiele razy prosiłyśmy ją, wspólnie z Jesy, by zostawiła go. Jordan był uzależniony od narkotyków i alkoholu. Często zajmował się czymś nielegalnym i korzystał z usług prostytutek jednak Leigh była nieuległa i twierdziła, że to miłość. Przysiadłam koło niej i zauważyłam że trzyma coś w ręce. Delikatnie zabrałam jej to. Był to test ciążowy. Zamarłam.
-Leigh ty jesteś w ciąży? - szepnęłam, a moja koleżanka przytaknęła. - Czy to dziecko Jordan'a? - dalej szeptałam. Znów przytaknęła. 
-Stąd ta kłótnia. - wyjaśniła mi Lee. - Powiedział, że nie będzie wychowywał jakiegoś berbecia tylko dlatego, że byłam głupia i zapomniałam wziąć tabletkę. Muszę się stąd wynosić powiedział, że za godzinę nie chce mnie widzieć
Przytuliłam mocno moją koleżankę. Leigh nie miała się gdzie podziać. Z rodzicami była pokłócona. Gdyby nie Jordan wylądowałaby na ulicy. 
-Ja, Louise i Zayn ci pomożemy. - powiedziałam nie myśląc nad tym. 
-To miłe z twojej strony. - powiedziała Leigh i wysiliła się na lekki uśmiech. 
Usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości, więc wyjęłam iPhone z kieszeni i odczytałam. Uśmiechnęłam się i szybko odpisywałam. Nie zauważyłam, że ktoś jeszcze czyta nasze smsy. 
-Nie przejmuj się mną idź do Zayn'a. - powiedziała moja przyjaciółka.
-Ale Lee.... - zaczęłam.
-Ja sobie poradzę, a temu chłopakowi naprawdę na Tobie zależy. - rzekła i uśmiechnęła się do mnie. 
-Jesteś pewna?
-Tak, pójdę do Jesy.
Przytaknęłam, napisałam Zayn'owi że zaraz będę i wstałam. 
-Perrie. - usłyszałam i obejrzałam się. 
-Tak Lee Lee?
-Dziękuję za wszystko.
-Nie ma za co.
-I gratuluję ci znalezienia księcia z bajki. Widać że ten chłopak jest w Tobie zakochany po uszy. I mam nadzieję że jesteś z nim szczęśliwa. Jordan nigdy przez całe 3 lata naszego związku nie wysyłał mi takich smsów. - powiedziała i poszła na górę.
***
-Zayn już jestem! - krzyknęłam, wchodząc do domu. 
Nikogo nie było w salonie ani kuchni. Za to wszędzie były poustawiane świeczki. Postanowiłam zajrzeć jeszcze do ogrodu. Tam znalazłam Mulata, który układał sztućce. 
-Zayn? 
Chłopak odwrócił się zdziwiony jednak po chwili na jego twarzy pojawił się uśmiech. 
-Cześć Pezz. - przywitał się. - W twoim pokoju jest to co masz ubrać. Przebierz się i zejdź na dół. - powiedział i znów zaczął układać sztućce. 
Kiwnęłam głową i grzecznie poszłam na górę. Mój pokój był starannie posprzątany, a na łóżku leżała piękna sukienka. Biała z falbankami. Była tak mniej więcej do kolan. Postanowiłam najpierw się odświeżyć nim nałożę to cudeńko. Weszłam szybciutko pod natrysk i uczesałam włosy. Podkręciłam je trochę lokówką, a później złapałam się za kosmetyczkę. Zrobiłam czarną kreskę eyeliner'em na powiece. Zrobiłam także białą kreskę na linii wodnej oka. Wymalowałam rzęsy maskarą i nałożyłam róż na policzki. Na sam koniec pomalowałam usta błyszczykiem. Pobiegłam do pokoju i szybko ubrałam moją piękną sukienkę. Zastanawiałam się skąd Zayn ją wytrzasnął. Obok łóżka stały jeszcze białe szpilki, które włożyłam. Przejrzałam się w lustrze ostatni raz i zeszłam na dół.

*Oczami Louise*
Miała dzisiaj ze mną skończyć. Siedziałam od samego rana przy ścianie łkając cichutko. Przeszło koło mojego okienka kilka paskudnych typów, którzy zaglądali do środka i śmiali się ze mnie. Kilka nawet krzyczało do mnie obleśne teksty.
-Hej maleńka chciałbym widzieć jak płaczesz w moim łóżku!
-Złotko chciałbym poczuć twoje małe usteczka na moim kutasie!
Nie robiłam sobie z tego nic. I tak za kilka godzin nie będę żyć. Później koło okienka przechodziło kilka pań, które posyłały mi współczujące spojrzenia lub szeptały do siebie wskazując na mnie palcem. Niektóre nawet podeszły i przekazały mi kilka bułek i pytały o zdrowie. To było bardzo miłe z ich strony. Wszystkie bułki już zdążyłam zjeść i znów odczuwałam głód. W głębi duszy liczyłam na to, że te miłe panie znów podejdą do okienka. I gdy już zaczęła się ściemniać, a ja zaczęłam powoli tracić nadzieję z okienka usłyszałam cichy szept mojego imienia. Podeszłam do niewielkiego okna i ujrzałam tak dobrze mi znane kasztanowe loki i zielone oczy.
-Cześć Harry. - wychrypiałam.
-Hej Louise. - powiedział smutno.
Po chwili podał mi kilka bułek i 2 butelki wody. Podziękowałam mu i zabrałam się za jedzenie.
-Nina i Vanessa nie zabiją cię dzisiaj. - poinformował mnie. - Ich mama Christina powiedziała by zrobiły to jutro na oczach wszystkich mieszkańców.
Poczułam, że oczy znowu mnie pieczą jednak już nie miałam czym płakać. Pogodziłam się ze swoim losem.
-Kocham cię i nie pozwolę im na to. - rzekł chłopak. - Muszę już iść. - pomachał mi przez kratę i uśmiechnął się lekko.
Chciałabym ci uwierzyć Harry.

_________________
Hejka :). Jak tam zdrówko? Wiem, że jedna osóbka (Karolinka) czeka na taką jedną scenę, ale nie było już jak jej wcisnąć >.<. Ale w następnym rozdziale będzie. To już pewne. Mam lekkie spojrzenie z pisaniem, ale chyba daje radę co nie? Ten czas tak szybko leci. Jeszcze niedawno zaczynałam i pojawił się tu pierwszy komentarz. Aż się łezka w oku kręci. Nie będę już wam tu truć. To do zobaczenia!
CZYTASZ=KOMENTUJESZ


Kocham was ♥

poniedziałek, 6 stycznia 2014

Rozdział 16

*Oczami Perrie*
Ćwiczyłam już dobre godzin i wychodziło mi to całkiem nieźle. Rozumiałam co mówił do mnie Zayn i co zrobić z rękami. Nie było najgorzej, chociaż uważałam, że nad wieloma rzeczami jeszcze muszę popracować Udało mi się przenieść gałąź i głaz. Potrafiłam powiększać i pomniejszać przedmioty. Teraz próbowałam stworzyć lekki wiatr.
-Przeciągasz ręce z jednej strony na drugą. - poinstruował mnie Mulat wykonując ten ruch rękoma.
Kiwnęłam głową na znak, że rozumiem i zamknęłam oczy, skupiając się. Przeniosłam swoją energię na ręce i zrobiłam to co poradził mi chłopak.
-Bardzo dobrze Pezz! - wykrzyknął uradowany.
Otworzyłam oczy. Rzeczywiście widziałam jak zielone listki delikatnie się kołysały na wietrze. Naszą wspólną radość przerwał dzwonek telefonu Zayn'a. Trochę podenerwowany chłopak odebrał i odszedł na odległość. Patrzyłam jak rozmawia z kimś. Dziko gestykulował i był rozgniewany. Przeczesał ręką włosy, niszcząc misternie ułożoną fryzurę, odetchnął, rozłączył się i szybkim krokiem do mnie podszedł.
-Chcesz najpierw dobrą wiadomość czy złą? - zapytał mnie grobowym głosem i zmuszając się na lekki uśmiech.
-Dobrą. - odparłam.
-Twoja siostra się odnalazła, żyje jest trochę wychudzona, ale żyje.
-To wspaniale! - wykrzyczałam jednak spojrzenie zimnych karmelowych tęczówek nie cieszyło się ze mną. Odchrząknęłam
-A ta zła? - spytałam próbując opanować radość.
-Znowu się gdzieś zgubiła. - wyszeptał chłopak.
Teraz już przynajmniej wiedziałam o co chodzi. 
-Harry prosił nas byśmy przyjechali. - powiedział tym samym grobowym głosem i bez zbędnych słów poszedł w kierunku auta.
Nie chcąc zostać w tyle biegłam za nim. Nie sądziłam, że jak Zayn jest zły to tak szybko chodzi. Miałam lekki problem by go dogonić.
***
-Ja tylko poszedłem po tą pieprzoną piżamę. - płakał zły na siebie Harry.
Obwiniał się biedaczek za wszystko. Zrobiło mi się go szkoda. Zayn zniknął mi z pola widzenia jak tylko tu dotarliśmy. Pewno poszedł wszystko jeszcze raz obgadać z resztą chłopców. Usiadłam obok niego na podłodze i przytuliłam go mocno. Chłopak dalej chlipał tym razem wtulony we mnie. Zaczęłam głaskać go uspokajająco po głowie i nawijałam jego loczki na mój palec wskazujący. Zielonooki szybko się uspokoił i pociągnął ostatni raz nosem.
-Lepiej? - spytałam.
-Lepiej. - odpowiedział.
-Dziękuje.
-Nie ma za co. - odparłam i przytuliłam go jeszcze mocniej.
W tym samym czasie drzwi do pokoju otworzyły się, a w progu stanął Zayn.
-Musimy już iść. Harry ty też idziesz. - powiadomił nas, na co my skinęliśmy głowami.

*Oczami Louise*
I znów jestem w celi. Tym razem innej. Jest tu zimno i nieprzyjemnie. Jedyne światło padało z małego okienka, które było zakratowane. Westchnęłam cicho. Czego ja oczekiwałam, że dadzą mi wspaniałą komnatę? Byłam zła na siebie za to wszystko. Gwałtownie wstałam i przyłożyłam z całej pięści w ścianę.
-Wal tak cały czas i tak to nic nie da! - usłyszałam krzyk zza okienka, a łzy zaczęły spływać po moich policzkach.Nagle drzwi do mojej celi zostały otwarte, a do środka weszła tak dobrze znana mi dziewczyna. Złapała mnie za włosy i mocno szarpnęła. Moja twarz była centralnie przed jej twarzą, a jej oczy ciskały we mnie błyskawicami. Odezwała się, a jej głos był przesiąknięty jadem.
-Jutro z tobą kończę.
Oczy z powrotem mi się zaszkliły, a ja otworzyłam usta jednak nie wydobył się z nich żaden dźwięk. Dziewczyna rzuciła mną o ziemię, niczym szmacianą lalką i wyszła. Nim jednak to zrobiła odwróciła się.
-I wyjaśnijmy sobie coś. Twoi rodzice zostali zrzuceni z tronu bo byli słabi. Ty i twoja siostra też jesteście. Myślicie, że bycie miłym zrobi z wasz kogoś lepszego. To żałosne. Każdy szanujący się czarodziej wie, że żeby być dobrym władcą trzeba pokazać kto tu rządzi. I każdy szanujący się władca lub władczyni nie zniżał by się do poziomu robotników. Weźmy takiego Harry'ego. Tego nawet nie można nazwać istotą magiczną, a co dopiero czarodziejem.Zwykła męska dziwka. Zayn'a to jeszcze rozumiem chociaż nie wiem co twoja siostra w nim widzi. Tak właściwie nic nie robi i nie posiada żadnych szczególnych zdolności. Jest bezużyteczny. W dodatku nadal jest prawiczkiem. A ci wasi przyjaciele Liam, Niall, Louis i Cher. Poniżej krytyki. Liam jest zwykłym szpanerem, który myśli że przez swój wygląd coś osiągnie. Niall sądzi, że wszyscy go lubią, a gdyby nie fakt że głupio go ignorować nikt by nawet na niego nie spojrzał. Louis kreuje się na bezczelnego i nie przejmującego się opiniom innych mimo iż z tego powodu płacze. Cher podobnie. Kilka tatuaży i nowy imag nie zrobi z niej dziewczyny ulicy.  - powiedziała po czym wyszła zostawiając mnie z pustką w głowie.



_________________
Ten rozdział wyszedł mi taki se :P . Nie wiem kiedy następny. Jak tylko będę miała czas to do niego przysiądę. Koleżanki teraz sobie nagle o mnie przypomniały i jeżdżę z nimi wszędzie, bo głupi mi odmówić. Następny rozdział chyba będzie przedostatni, ale nie jestem jeszcze pewna więc się nie załamujcie ;) . 

CZYTASZ=KOMENTUJESZ

Kocham was ♥

niedziela, 5 stycznia 2014

Rozdział 15

*Oczami Perrie*
Jako iż Zayn nie był jednym z najlepszych kucharzy i zużył wszystkie produkty znajdujące się w mojej lodówce postanowiliśmy śniadanie zjeść na mieście. Siedzieliśmy sobie właśnie w ładnej restauracji i zajadaliśmy rogale czekoladowe.
-Perrie a ty robiłaś już "to"? - spytał chłopak niepewnie.
-Czy uprawiałam seks? - upewniłam się o co mu chodzi.
-Mhm. - mruknął wyraźnie zawstydzony.
-Em....tak. - odpowiedziałam.
-A zrobiłaś "to" z kimś kogo kochałaś? - kolejne pytanie tym razem wyszeptał.
Zaczęłam się zastanawiać o co mu chodzi. 
-Nie, dlaczego się pytasz?
-Ja....ja sam nie wiem. Nie wiedziałem przez tyle lat co u ciebie słychać i chciałbym to nadrobić. - rzekł,  a mi zrobiło się ciepło na sercu.  - Ale jeśli nie chcesz to nie musisz odpowiadać na moje pytania.
-Jesteś moim chłopakiem i masz pełne prawo być ciekawym. - powiedziałam, a Mulat podniósł głowę i spojrzał mi w oczy. - I z chęcią odpowiem na twoje pytania. - uśmiechnęłam się do niego.
- Ile miałaś chłopaków przede mną? - spytał.
-Nie miałam. Jesteś moim pierwszym chłopakiem. - odpowiedziałam nieco speszona.
-To z kim uprawiałaś seks? - spytał wyraźnie zdziwiony.
-Wiesz Zayn, to była wielka impreza i był alkohol. - spróbowałam mu to jakoś wytłumaczyć.
-Czyli zrobiłaś "to" z kimś przypadkowym? - spytał.
-Mhm. - odburknęłam.
Skończyliśmy jeść, zapłaciliśmy i wyszliśmy. Szliśmy przez ulicę trzymając się za ręce, gdy nagle Zayn pobiegł gdzieś w bok. Zaciekawiona stałam i czekałam na niego. Po chwili wrócił do mnie niosąc w ręce bukiet żółciutkich tulipanów.
-Proszę. - rzekł wręczając mi kwiaty. - Chciałabyś pójść potrenować? - spytał uważnie mi się przyglądając.
-Co takiego?
-No potrenować z mocą. - wyjaśnił mi, uśmiechając się ciepło.
-Jasne. - odwzajemniłam uśmiech.
-To chodźmy! - wykrzyknął radośnie ciągnąc mnie za rękę, w znanym tylko sobie kierunku.

*Oczami Louise*
Siedziałam jedząc kanapki, które przygotowała mi Cher.
-Smakują? - spytał mi Harry.
-Mhm. - wymruczałam, mając usta pełne jedzenia.
Chłopak uśmiechnął się i pogłaskał mnie po głowie.
-Jesteś urocza. - wyszeptał mi do ucha.
Zachichotałam i dojadłam moją kanapkę.
-Chcesz iść teraz spać? - spytał Hazz.
-Nom. - odparłam.
Byłam już naprawdę zmęczona. W głowie huczało mi od tych dzisiejszych wydarzeń i marzyłam tylko o ciepłym łóżku.
-Pójdę ci po piżamę ok? - spytał.
Przytaknęłam i odprowadziłam go wzrokiem do drzwi. Gdy wyszedł odetchnęłam i położyłam się na miękkiej poduszce. Usłyszałam jak ktoś wchodzi i kiedy już miałam wstać, ten ktoś przyłożył mi ścierkę do ust. Próbowałam się wyrwać jednak oczy same mi się zamknęły.



_________________
Późno już, ale jest nowy rozdział :) . Jak zwykle nie wiem co tu napisać >.< . Taka jedna dziewczyna, którą znam ale nie zbyt lubię, chciałabym śpiewała z nią kolędy o.O . Na 3 króli śpiewa się kolędy? Bo ja się nie znam xD. Wydaje mi się, że nie, ale nie jestem zbyt religijna czy coś. To do zobaczenia jutro <3. 

CZYTASZ=KOMENTUJESZ

Kocham was ♥

sobota, 4 stycznia 2014

Rozdział 14

*Oczami Perrie*
Leżeliśmy wgapiając się w sufit. Ja nie spałam i Zayn też nie.
-Perrie? - zaczął niepewnie.
-Co się stało Zayn?
-Co jest między nami? - spytał, a ja zamarłam, bo bądźmy szczerzy, nie miałam bladego pojęcia.
-Ja..ja nie wiem Zayn. - wyjąkałam.
Chłopak westchnął, a ja poczułam ukłucie w okolicach serca.
-Kocham cię. - powiedziałam nagle.
-Też cię kocham. - odpowiedział chłopak i ucałował mnie w czubek głowy.
-Ja myślę, że może..... - nie mogłam znaleźć słów. - Zostaniesz moim chłopakiem? - spytałam i spróbowałam w ciemnościach dojrzeć jego twarz.
-Jasne. - odpowiedział wręcz natychmiast i złączył nasze usta w pocałunku.
Już nie nękana wyrzutami spokojnie zasnęłam.
***
Podniosłam powoli zaspane powieki i z rozczarowaniem stwierdziłam, że Zayn nie ma w pokoju. Zamiast tego doszedł do mnie zapach spalenizny. Mruknęłam niezadowolona kiedy moje stopy dotknęły zimnego podłoża. Podreptałam na dół gdzie powitał mnie dość zabawny widok.  Otóż mój chłopak z słuchawkami na uszach, wywijał tyłkiem nie zauważając, że gofry są już spalone.
-And we dance all night to the best song ever. - śpiewał na całe gardło.
Muszę przyznać, że jego śpiew był niesamowity. Podeszłam do niego na paluszkach i przytuliłam się do niego od tyłu. Mulat zdjął z uszu słuchawki i uśmiechnął się do mnie.
-Dzień dobry. - powiedział i ucałował mnie w policzek.
-Coś ci się przypala. - poinformowałam go, a on szybko podbiegł do gofrownicy. Otworzył ją, a dym był nie do zniesienia.
Podeszłam do okna i otworzyłam by choć trochę się przewietrzyło.
-Nie umiem zrobić nawet śniadania dla mojej dziewczyny. - westchnął Zayn. - Niczego nie umiem zrobić dobrze. - naburmuszył się, a ja podeszłam do niego tanecznym krokiem i ucałowałam go w policzek.
-Gdybym chciała kogoś kto perfekcyjnie gotuje to wzięłabym sobie kucharza. - rzekłam skradając pocałunek na jego ustach.

*Oczami Louise*
Siedziałam na łóżku i piłam wodę, którą przyniosła mi Cher. 
-To ty i Harry ten teges? - spytała uśmiechając się.
-Em......ja nigdy nie miałam chłopaka. - przyznałam się dziewczynie.
-Never?
-Never. - przytaknęłam.
-Jakim cudem ktoś taki piękny jak ty nigdy nie miał chłopaka? - spytała z nieukrywanym zdziwieniem.
-W szkole byłam typem kujona i to dlatego.
-Oh nie martw się Harry zawsze chciał być dla kogoś pierwszą miłością. - zaśmiała się Cher.
O wilku mowa. Loczek wszedł do pokoju i uśmiechnął się do nas.
-Stało się coś Styles, że tak się szczerzysz? - spytała dziewczyna.
-Louise zostaje na noc. - wypowiedział, a ja omal się nie zakrztusiłam.
-Jakim cudem? - spytałam.
-Nikt nie oprze się moim dołeczkom. - rzekł zadowolony z siebie Loczkowaty.

_________________
Jejciu mam prawie 1000 wejść (do 1000 brakuje jakiś 95, ale pieprzyć to xD)! Kiedy zakładałam tego bloga nie sądziłam, że ktokolwiek będzie to czytać! A tu proszę 905 wyświetleń, 37 komentarzy. Pisać nie umierać! Huhu ten blog poprawia mi codziennie humor. To chyba dobrze? A by the way na tego drugiego też ktoś zagląda?


Kocham was ♥

piątek, 3 stycznia 2014

Rozdział 13

*Oczami Perrie*
Siedziałam w kuchni robiąc naleśniki. Nucąc sobie pod nosem jakąś melodyjkę z radia podrzucałam naleśniki w górę.
-Eh.. Perrie? - doszedł do mnie głos Zayn'a.
-Tak? - odwróciłam się w jego stronę.
Wyglądał absolutnie uroczo. Stał za wysepką kuchenną i przyglądał się naszym pięknym kafelkom. W dłoniach mącił rąbek swojej koszulki.
-Wy nie macie męskiej piżamy prawda? - zapytał wyraźnie zawstydzony.
-Obawiam się, że nie. - odrzekłam.
Mieszkałam tu z siostrą i żadna z nas nigdy nie potrzebowała męskiej piżamy.
-Zayn możesz być tak jak teraz, nie przeszkadza mi to. - uśmiechnęłam się lekko, chcąc dodać mu otuchy.
-Ja nie chcę sprawiać problemów. - wydukał, podnosząc lekko głowę.
-Ależ to żaden problem. - odparłam. - Wyjmiesz talerze z szafki? - spytałam wskazując na szafkę nad blatem.
-Jasne.
Mulat szedł bardzo powoli jakby bojąc się, że zaraz na niego nakrzyczę. Nie miał na sobie spodni i skarpet. Zlustrowałam go od góry do dołu, a on tylko ciągał swoją koszulkę w dół. Podszedł do szafki i gdy sięgał po talerze jego koszulka podciągnęła się lekko do góry. Zaśmiałam się na ten widok, a chłopak tylko się zawstydził. Natychmiast zaczął ciągać koszulkę ku dołowi.
-Przepraszam. - wydukał i pewno gdyby nie jego karnacja na jego policzkach byłyby widoczne rumieńce.
-Nie przepraszaj, jesteś piękny. - powiedziałam, podchodząc koło niego i całując go w policzek.
-Proszę. - powiedział podając mi talerze.
-Dzięki. - mruknęłam i zaczęłam przekładać naleśniki z patelni na talerz.
-Z czym chcesz je jeść? - spytałam Mulata, który kładł talerze z naleśnikami na stół w salonie.
-Hmm.... - zamyślił się. - z dżemem truskawkowym jeśli to nie problem. - odrzekł, a ja przytaknęłam.
Otworzyłam lodówkę i wyjęłam z niej dżem. Wzięłam jeszcze łyżkę, widelce i noże i ruszyłam do salonu. 
***
Siedziałam na łóżku w moim pokoju razem z Zayn'em.
-Em....Pezz?
-Tak?
-A gdzie ja będę spał? - spytał.
-No ze mną. - odparłam nie zastanawiając się.
-Ale w jednym łóżku?
-No tak. - powiedziałam, a widząc jego przestraszoną minę, natychmiast sprostowałam. - Będziemy tylko spać.
Chłopak przytaknął, a ja ziewnęłam.
-Jesteś śpiąca?
-Troszeczkę. - odpowiedziałam. - A ty? - spytałam.
-Też. - rzekł. - Może chodźmy już spać?
-Myślałam, że nie zapytasz. - uśmiechnęłam się do niego i podbiegłam do przełącznika światła.
Gdy już dookoła było ciemno,wróciłam znowu do łóżka i położyliśmy się razem. Moja główka spokojnie spoczywała na jego klatce. Już powoli zasypiałam kiedy Mulat zaczął się wiercić.
-Coś nie tak? - spytałam.
-Jest wszystko okej, tylko trochę mi gorąco. - odparł chłopak.
-To zdejmij koszulkę. - powiedziałam bez namysłu.
-Nie już jest okej. - wyjąkał Zayn.
-Zachowujesz się gorzej niż baba. - zaśmiałam się, wręcz zrywając z niego koszulkę.
Chłopak spuścił wzrok. Żeby go pocieszyć cmoknęłam go w usta i znów się położyliśmy. 

*Oczami Louise*
Szłam z Liam'em nadal lekko przestraszona. Chłopak ani razu się do mnie nie odezwał. Szliśmy przez jakiś dziedziniec. Weszliśmy do jakiegoś bloku. Wszędzie były wiśniowe drzwi. Liam wepchnął mnie do jednego z pokoi. W środku był Niall, Louis, Harry i jeszcze jakaś dziewczyna.
-Im już chyba totalnie padło na mózg. - warknął Liam.
-Oh Payne wyluzuj wiedzieliśmy, że to się kiedyś stanie. - rzekła spokojnie dziewczyna.
-Co teraz? - spytał Niall patrząc się na każdego z nas po kolei.
-Nie wiem. Nie ma tu Zayn'a żeby mógł wytworzyć jakąkolwiek ochronę, a w dodatku ona musi wrócić za kilka godzin do celi. - rzekł Li wskazując ręką na mnie.
-Chyba, że będziemy się bawić także w nocy. - powiedział Harry.
-Kto nam w to uwierzy? - spytał Louis.
-Nikt. - stwierdził Li. - Cher i Harry zostaniecie z nią okej? - spytał, a wymieniona dwójka przytaknęła. - My musimy już iść. - dodał i wyszedł razem z Niall'em i Louis'em.
Czułam jak tracę czucie w nogach. Byłam osłabiona, a ta cała droga tylko pogorszyła mój stan. Upadłabym gdyby nie Harry, który złapał mnie w ostatniej chwili.
-Wszystko okej? - spytał mimo iż znał odpowiedź.
-Nie.
-Cher - zwrócił się do dziewczyny. - przynieś wodę i coś do jedzenia. - brunetka przytaknęła i opuściła pomieszczenie zostawiając nas samych.
-Gdzie jest Perrie? - spytałam Loczka.
-Pewno w domu. Jak zaginęłaś cały czas się martwi i prawie z nami nie rozmawia. - powiedział chłopak i pocałował  mnie w policzek.
Zamknęłam oczy. Zielonooki zaczął mnie głaskać po głowie co było bardzo przyjemne.  Zaczęłam mruczeć niczym kot. I nagle nie wiadomo jakim cudem nasze usta były złączone. Całowaliśmy się powoli i z pasją. Kiedy wreszcie odkleiliśmy się od siebie Styles uśmiechnął się do mnie i pocałował mnie ponownie.




_________________
Ktoś tu chyba przewidział Houise czy nie? *rozgląda się* może mi się wydawało? Nie wiem w każdym razie jest to rozdział 13. A co tam poinformuję was pewno nie wiecie :D . Ah mam ogłoszenie takie malutkie. Chciałabym zrobić stronę z waszymi blogami i jeśli chcecie to zostawcie link :) .  A nowy rozdział jutro.


Kocham was ♥