Moja siostra przepadła jak kamień w wodę. Chłopcy próbowali ją znaleźć jednak bez skutku. Można by rzec, że byłam w dołku emocjonalnym. Nie jadłam, nie piłam. Ledwo co sypiałam. Zwykle budziłam się z krzykiem. Tego dnia gdy wychodziłam ze szkoły zobaczyłam Louis'a przy czarnym volvo.
-Co tu robisz Louis? - spytałam zdziwiona. Zwykle to Zayn po mnie przyjeżdżał i odwoził mnie do domu.
-Ciebie też miło widzieć Perrie. - rzucił sarkastycznie.
-Nie o to mi chodziło, po prostu... - nie dane mi było skończyć, bo usłyszałam jak ktoś wykrzykuje moje własne imię.
Tym kimś okazała się Eleanor Calder. Była w naszej dopiero od miesiąca i nie nadążała z materiałem, a ja dzisiaj obiecałam jej pomóc.
-Pezz miałam dzisiaj do ciebie przyjść na wspólną naukę. - powiedziała uśmiechając się promiennie jednak gdy zobaczyła Louis'a mina jej zrzedła. - Ale jak jesteś dzisiaj zajęta to okej. - dodała już smutniej.
-Nie jestem zajęta. - odparłam od razu widząc ją smutną. - Eleanor może przyjść do mnie się pouczyć, prawda Loueh? - szturchnęłam Tomlinson'a, który bezczelnie ślinił się na widok mojej koleżanki.
-Tak oczywiście! - wykrzyknął uradowany brunet i otworzył jej drzwi do samochodu.
Stałam w miejscu przyglądając się tej dosyć niecodziennej scence.
-Co tak stoisz? Wsiadaj. - warknął na mnie Tommo, więc potulnie zajęłam miejsce na tylnym siedzeniu jego auta.
***
Przez całą drogę do mojego domu te dwa gołąbeczki nieźle dały mi w kość. Kiedy tylko zobaczyłam tak dobrze znane mi stare dębowe drzwi wybiegłam, nie zważając na to że Louis jeszcze nie zaparkował. Posłał mi tylko złowrogie spojrzenie, a ja uśmiechnęłam się chytrze.Weszłam do środka i od razu skierowałam się do kuchni. Wyjęłam z lodówki sok pomarańczowy i upiłam łyk gdy usłyszałam jak drzwi otwierają się ponownie i ktoś wchodzi. Jak przypuszczałam tym kimś okazała się dwójka moich znajomych.-To jak uczymy się? - wykrzyknęła uradowana El.
*Oczami Louise*
Podniosłam powieki i poczułam okropny ból z tyłu głowy. Syknęłam, a moja dłoń powędrowała do bolącego miejsca. Nie wiele widziałam. Jedynym źródłem światła był księżyc świecący z okna. Westchnęłam tylko i spróbowałam się podnieść. Usłyszałam tylko jakby ktoś czymś szorował po podłodze i wtedy to sobie uświadomiłam. Jestem skuta łańcuchem do ściany! Więc podsumowując, nie wiem gdzie jestem, nic nie widzę i jestem przykuta do jakiejś ściany. Nie wygląda to za różowo. Próbowałam sobie przypomnieć co się stało wcześniej. Pamiętam, że wstałam i poszłam na spacer, zadzwoniłam do Jade i ostatnie co pamiętam to jej głos wołający moje imię. Nagle usłyszałam zgrzyt zamka i zamarłam. Widziałam jakąś postać w drzwiach. Nagle pokój się rozjaśnił, a ja zobaczyłam szare marmurowe ściany porośnięte grzybem. Do celi weszła wysoka dziewczyna o kasztanowych, falowanych włosach. Uklękła koło mnie i złapała za podbródek.
-No proszę, proszę kogo my tu mamy? - powiedziała głosem ociekającym jadem. - Więc to jest jedna z Wybranek. - zacmokała. - Jak na kogoś kto powinien bronić Karo jesteś jakoś mało waleczna.
Szydziła ze mnie. Przełknęłam ślinę. Może jak będę cicho to się znudzi i pójdzie.?
-Ty i twoja siostra jesteście takie żałosne. Myślicie, że macie jakiekolwiek szanse ze mną i Vanessą. Tak nędzne, że aż śmieszne! - wykrzyczała mi w twarz, śmiejąc się sztucznie. - Mogę skończyć z Tobą już teraz chcesz tego? - dodała poważniej.
Nie odzywaj się Louise. Nie odzywaj się Louise. Nie odzywaj się Louise.
-Spytałam się o coś. - warknęła szarpiąc mną.
-Nie chcę umierać. - rzekłam łamiącym się głosem.
-Jak chcesz. Ale zobaczysz jeszcze będziesz mnie błagać o śmierć. - po wypowiedzeniu tego, wstała i jak gdyby nigdy nic wyszła z celi.
_________________
Hi, Hello! Czy tylko mi się wydaje czy ten rozdział jest serio krótki i nudny :/ ? Bo taki mi się trochę wydaje jeśli mam być szczera. Ehh ten mój brak talentu :(. Powolutku zbliżamy się do końca. Dzisiaj o 18 dodam nowy rozdział, tak sądzę. Więc do 18 :*.
Kocham was ♥